Deficyt przyzwoitości
Źle się dzieje w Polskim Związku Kolarskim. Kłopoty finansowe i seksafera
Od kilku tygodni Polski Związek Kolarski żyje niechcianą sławą. Trwa publiczne pranie brudów spowodowane niepewnym jutrem kolarskiej federacji – stoi ona na krawędzi bankructwa z powodu nieuregulowanych należności za wybudowanie krytego toru w Pruszkowie oraz exodusu sponsorów. Działacze, w tym niedawni sojusznicy i koledzy, oskarżają się nawzajem o nieudolność i działanie na szkodę polskiego kolarstwa, a przy okazji wychodzi ich małość.
Teraz sprawa przybrała zupełnie inny obrót. Do gry ma wkroczyć prokuratura, w związku z doniesieniami o wykorzystywaniu seksualnym zawodniczek, w tym nieletnich, oraz podawaniu kolarkom środków nasennych połączonych z alkoholem, prawdopodobnie w celu gwałtu. Nie wiadomo jak na razie, kto znajduje się w gronie pokrzywdzonych oraz kogo dotyczą zarzuty, ale na forach internetowych kipi od domysłów, że głośne dymisje wśród kadry szkoleniowej i medycznej, do których doszło w ostatnim czasie, muszą mieć z tą seksaferą coś wspólnego.
Czy władze Polskiego związku Kolarskiego podadzą się do dymisji?
Zarzuty są poważne i dobrze udokumentowane – zadbała o to firma audytorska, która przy okazji weryfikowania skomplikowanej sytuacji finansowo-organizacyjnej federacji wpadła na trop seksafery. O sprawie powiadomiono prokuraturę oraz ministerstwo sportu, które zażądało od obecnych władz podania się do dymisji pod groźbą ustanowienia w związku kuratora. Tymczasem kolarscy działacze, na czele z prezesem Dariuszem Banaszkiem, odpowiedzieli oświadczeniem, że ujawniane sensacje, w tym również te kryminalne, są zamachem na suwerenność federacji, a co za tym idzie, apelu o dymisję nie biorą na poważnie.
Prezes Banaszek rządzi związkiem od grudnia, a wiele wskazuje na to, że odkryte przy okazji audytu przestępstwa miały miejsce wcześniej.