Rok po triumfie „Ostatniej rodziny” Jana P. Matuszyńskiego drugi raz z rzędu na gdyńskim festiwalu przedstawiciel pokolenia 30-latków sięga po najwyższe laury. Spora część nagród indywidualnych też przypadła młodym. Zmiana generacyjna w polskiej kinematografii staje się faktem, co znalazło wyraz w tegorocznym werdykcie, pomijającym dokonania m.in. tak zasłużonych filmowców, jak Juliusz Machulski czy Robert Gliński. Faworyzowany „Pokot” – wspólne dzieło Agnieszki Holland i Kasi Adamik niedawno zgłoszone przez Polskę do Oscara – z nagrodami tylko za reżyserię i charakteryzację trudno w tym kontekście interpretować inaczej jak oddanie pola młodym.
Zwyciężyło kino eksperymentujące, artystycznie niepokorne, idące wyraźnie pod prąd oczekiwań widzów. W niektórych przypadkach – niszowe, gdyż trudno sobie wyobrazić, by tak trudne i wyrafinowane dramaty, jak „Ptaki śpiewają w Kigali” Krauzów, „Pomiędzy słowami” Urszuli Antoniak czy „Wieża. Jasny dzień” Jagody Szelc, szybko znalazły uznanie w oczach masowego widza i wylądowały na szczytach box office’u. Ale to właśnie te poszukujące, odważne tytuły podejmujące uniwersalne tematy – wychodzenia z traumy po ludobójstwie, tożsamości imigrantów, kryzysu religijności – mogą liczyć na zainteresowanie zagranicy i stać się wizytówką jakości polskiego kina na świecie.
Film jak życie
Oceniona najwyżej rewelacyjna „Cicha noc” to również kino mierzące wysoko i raczej nie dla wszystkich. Dotyka ponadczasowych problemów emigracji zarobkowej, kryzysu rodziny, ale wydaje się głębiej osadzone w realiach współczesnej Polski. Bliskie jest egzystencjalnym peregrynacjom Xaviera Dolana, choć pozornie film ma więcej wspólnego z demaskatorską, mroczną atmosferą obrazów Wojciecha Smarzowskiego, zwłaszcza z jego „Weselem”.