Dla sukcesu takiej aplikacji ważna jest zabawa. Ustawiasz aparat na siebie, przytrzymujesz palec na ekranie w miejscu twarzy. Na dole ekranu pojawiają się dodatki i efekty graficzne, dzięki którym zmieniasz się w potwora, psa z wielkimi uszami. Gotowy obrazek lub materiał wideo, zwany snapem, można jeszcze przepuścić przez kolorowe filtry, dodać napisy, pokolorować, dodać tekst wiadomości i zrobić z nim masę innych rzeczy.
Ale funkcjonalnością, dzięki której Snapchat zyskał popularność, jest coś innego – licznik czasu istnienia takiego zdjęcia lub filmiku. Nadawca ma możliwość ustawienia czasu wyświetlania się wiadomości u odbiorcy, a ten dostaje zaledwie kilka sekund na obejrzenie zdjęcia. Później znika ono bezpowrotnie, chyba że nadawca zapisał snapa w swojej bibliotece.
Aplikację warto poznać z kilku powodów. Po pierwsze – można dzięki niej zobaczyć, jaki sposób rozmowy uwielbiają współczesne nastolatki i pokolenie dwudziestoparolatków. Po drugie – taka forma komunikacji cieszy się olbrzymią popularnością, o czym świadczy fakt, że konkurencyjny i znacznie większy, należący do Facebooka serwis Instagram wprowadził ostatnio u siebie podobną funkcję znikających zdjęć i filmików. Snapchat i Instagram razem wzięte docierają do ponad 650 mln osób na świecie. A wojna o posiadaczy smartfonów przybiera na sile.
Jest jeszcze trzeci powód: Snapchat jest w Polsce popularniejszy i silniejszy, niż wielu przypuszczało, co ma wpływ nie tylko na młodych, ale także na tych, którzy wchodzą z nimi w relacje.
Snapchat to aplikacja na urządzenia mobilne, takie jak smartfony czy tablety, która we wrześniu będzie obchodziła piąte urodziny. Komunikator stworzyło trzech studentów prestiżowego Uniwersytetu Stanforda: Evan Spiegel, Bobby Murphy i Reggie Brown.