Żywe złoto
Złoty Śląsk, czyli jak z kopalni stworzyć produkt turystyczny
Mówi, że to dziwnie brzmi, ale za kopalnię złota zabrała się z biedy. Elżbieta Szumska z mężem prowadzili gospodarstwo rolne. W Laskach, wiosce położonej 10 km od Złotego Stoku. Prawie jak w raju: chata za wsią, strumyk, las niedaleko i trójka dzieci. Ale pieniądze tylko z tego, co się sprzeda. Za zboże, świnie, mleko. Musiała szukać pracy, która dawałaby regularne dochody. Znalazła w Ząbkowicach Śląskich. W sklepie odzieżowym przez trzy lata sprzedawała garnitury. – Nawet garbatemu karłowi sprzedałaby idealny – młodsza córka potwierdza, że mama odnalazła się w handlu. Tam też dowiedziała się, że Złoty Stok otwiera podziemną trasę turystyczną i szuka przewodników.
Rok wcześniej, w 1995 r., burmistrz postanowił coś zrobić z nieczynnymi wyrobiskami. Zebrał grupę inwestorów, z którymi zaczął porządkować dwa z nich, Gertrudę i Czarną. Starą poniemiecką kopalnię zamknięto w 1961 r. Działała ponad tysiąc lat. Polacy stwierdzili, że jest nierentowna. Likwidacja polegała na wysadzeniu wszystkich wejść. 300 km wyrobisk trzeba było zabezpieczyć przed nieszczęśliwymi wypadkami.
Urodziła się w tym samym roku. Ona, dla przyjaciół, pracowników – po prostu Ela. Także dla córek. Kiedy już zabierała je na targi turystyczne, ją, młodo wyglądającą, szczupłą blondynkę ta „Ela” jeszcze odmładzała.
Zanim otwarto trasę turystyczną, wraz z grupą przyjaciół poznawała dziką kopalnię. Spotykali się po pracy, jak już sprzedała kilka garniturów i położyła dzieci spać.
– Zjeżdżaliśmy na linach, czołgaliśmy się, przełaziliśmy przez wodę. Poznałam chodniki w Gertrudzie, podziemny wodospad, który ludzie teraz oglądają – wspomina.
Zawsze intrygowały ją podziemia. Czuła się w nich dobrze. Chodziła po jaskiniach.