Ludzie i style

Nadludzie

Tour de France od kulis

Didi Senft, znany jako El Diabolo, samozwańcza maskotka Tour de France. Naoczny świadek wyścigu od 1993 r. Didi Senft, znany jako El Diabolo, samozwańcza maskotka Tour de France. Naoczny świadek wyścigu od 1993 r. Eric Gaillard/Reuters / Forum
Dopiero przy bliższym spotkaniu z Tour de France widać, skąd się bierze legenda tego wyścigu i dlaczego budzi on takie emocje.
Wielki start. Pierwszy etap wyścigu. Utrecht.Sebastian ter Burg/Wikipedia Wielki start. Pierwszy etap wyścigu. Utrecht.

Artykuł ukazał się w tygodniku „Polityka” w lipcu 2015 r.

Wyglądają jak klony różniące się tylko wzrostem. Spaleni słońcem, ze spierzchniętymi ustami, schodzącą tu i tam skórą i zmęczeniem ukrytym za okularami przeciwsłonecznymi. W stanie skupienia niepasującym do pstrokacizny, którą mają na sobie. Uosobienia anatomicznej skrajności: od pasa w górę żylaści, za to nogi mogliby prezentować na praktycznych zajęciach z budowy ludzkiego mięśnia. W niektórych przypadkach – patologii w budowie. Na starcie było ich 198, w połowie wyścigu ubyło 18 – większość z powodu urazów odniesionych w wypadkach na trasie.

Jest 10 rano, w Lannemezan, miasteczku położonym w Pirenejach, trwają ostatnie szlify przed startem 12. etapu Tour de France. Lannemezan jest cudownie francuskie w swoim charakterze – brukowane uliczki, kwadratowy rynek otoczony niewysokimi kamienicami, centralny plac wysadzany rzędami platanów. Atmosfera święta, bo znaleźć się na trasie Touru to wyróżnienie, a gościć start albo metę – pełnia szczęścia. Najazd kolarskich kibiców pobudza ruch w turystyce, a telewizyjne transmisje to reklama na wagę złota.

Najgłośniejsi są przybyli zza miedzy Hiszpanie. Oblegli autobus grupy Tinkoff Saxo. Cisną się przy barierkach, bo obecność w pierwszym rzędzie daje wytchnienie pod cieniem rzucanym przez markizę rozwijaną z dachu autobusu. Wyglądają Alberto Contadora, który miał tu wygrywać, ale jak na razie, w połowie wyścigu, przejawia zupełnie nietypowe dla siebie odruchy słabości. Ale jego rodakom to nie przeszkadza. Wychodzącego Contadora wita wrzawa. Powoli, lekko kołysząc się na boki, podchodzi do barierek. Uściski, zdjęcia, autografy.

Korzystając z zamieszania, przemyka Rafał Majka, bohater wczorajszego etapu, gdy uciekł na podjeździe pod Tourmalet i nie dał się dogonić do samej mety.

Polityka 30.2015 (3019) z dnia 21.07.2015; Ludzie i Style; s. 92
Oryginalny tytuł tekstu: "Nadludzie"
Reklama