Dla laika twarze lalek Barbie są jednakowe, otóż nic bardziej błędnego. Bloger kolekcjonujący Barbie, o czym donosi w internecie, uważa, że ta, która przybyła do niego w listopadzie 2011 r. jako sześcioletnia, licząc od daty produkcji, ma delikatną buzię. Rysunek jej oka jest drobny i oszczędny w barwach. W tym rysunku jest dla blogera coś magicznego i może się on wpatrywać w oblicze Barbie bez przerwy.
Weźmy taką Kity. Zachwycające jest jej żółte futerko. Następne miejsce w kolejności do zachwytu zajmuje urocza, plisowana Barbie spódniczka.
W dniu przybycia Barbie do kolekcji bloger notuje, prócz roku produkcji, że ciałko ma ona z 1966 r. z rączkami ugiętymi w 90 stopni, ponadto – serię, numer katalogu, kolor oczu i włosów. Oto przybywa osoba – nieosoba. Ale bardziej jednak osoba.
Wiele kolekcjonerek fotografuje moment przybycia – rozwijanie paczki z papieru, wyjmowanie lalki, pierwsze zetknięcie jej ciałka z rękami właścicielki. Zdjęcia są potrzebne w razie jakiejś reklamacji w sprawie ukrytych wad czy uszkodzeń, ale także aby upamiętnić.
Mela z PRL
Czasem lalki przybywają od osób, które żeby kupić jakąś upragnioną, muszą wystawić na sprzedaż posiadane. Albo jeśli nie nawiążą z lalką kontaktu psychicznego.
Czasem przybywają od kogoś z dobroci serca. Do Urszuli Kuklińskiej ze Śląska przyszła stara Melcia z pustą i bezosobową twarzą – bo żyła w PRL – należąca do starszej pani, która nie chciała, aby towarzyszka jej dzieciństwa wylądowała na śmietniku. Wiem, że Mela będzie miała u pani dobrze, powiedziała, a ja, gdy zatęsknię, popatrzę na jej fotografię.
Urszula Kuklińska dostała także dwie lalki w spadku po zmarłej blogerce, która chciała, aby mąż porozdawał lalki, ale on sprezentował tylko te dwie Urszuli, a resztę sprzedał, i tak kolekcja się rozpełzła.