Ludzie i style

Pies na miliony

SA Wardęga – artysta czy kabareciarz?

Media zgodnie już tytułują popularnego twórcę filmów na YouTube performerem. Czy Sylwester Wardęga jest artystą?

Jego ostatni film z pająko-psem obejrzano w serwisie YouTube już blisko 91 mln razy. Czy to oznacza, że sztuka wreszcie trafiła pod strzechy? Z entuzjazmem chwilowo trzeba się powstrzymać. Bo jakoś trudno wyobrazić sobie Wardęgę sytuowanego obok Mariny Abramović, Wiedeńskich Akcjonistów albo naszych Zbigniewa Warpechowskiego czy Cezarego Bodzianowskiego. Z drugiej strony – nie odbierajmy mu szansy artystycznej nobilitacji. Spróbujmy przeanalizować wszystkie za i przeciw artystycznemu charakterowi akcji przygotowywanych przez Wardęgę.

Definicja. W „Słowniku sztuki XX wieku” tak charakteryzowany jest performance: „Działania odbywają się z udziałem samego artysty, przy użyciu rozmaitych akcesoriów, według mniej lub bardziej sprecyzowanego scenariusza, i przypominają spektakl teatralny. Wymagają wyjścia poza społeczne uwarunkowania, angażując ciało, zmysły, słowo, gest. Akt twórczy, odbierany bezpośrednio, może być powielany za pomocą fotografii lub wideo”. Teoretycznie nic dodać, nic ująć: Wardęga idealnie mieści się w tej definicji. Ale zazwyczaj diabeł tkwi w szczegółach. Zanim więc umieścimy naszego bohatera między Warholem a Althamerem, poszperajmy nieco głębiej.

Kryteria formalne. W definicji pada słowo „artysta”. Czyli kto? Teoria współczesnej sztuki jest w tej kwestii bardzo liberalna. W najmniej ortodoksyjnej formie gotowa jest uznać, że artystą jest ten, kto sam się za takiego uważa, a wówczas jego działania automatycznie też się stają dziełami sztuki. Z wypowiedzi Wardęgi wynika, że najchętniej definiuje siebie jako „miejskiego napierdalacza”, zatem wymiar autoidentyfikacyjny raczej odpada. Można więc próbować zastosować kryterium środowiskowe, które zakłada, że artystą jest ten, kto za niego zostanie uznany przez artystyczną społeczność. Na razie brakuje informacji, by Zachęta czy Muzeum Sztuki Nowoczesnej miały w planach zorganizowanie mu wystawy. Znani krytycy też milczą.

Selfie Wardęgi z podziękowaniami dla widzów „Spider Doga”SA WardęgaSelfie Wardęgi z podziękowaniami dla widzów „Spider Doga”

Obszar działania. Teoretycy powiadają, że performance to działanie nastawione na aneksję zewnętrznego świata lub eksplorację własnego ciała i zmysłów. Ta druga sytuacja pojawia się u Wardęgi w dość powierzchownej formie: sprawdzania własnej sprawności fizycznej (permanentne ucieczki przed stróżami prawa). Ale aneksji odmówić mu nie sposób. Ba, wypada zauważyć, że jest ona nawet dużo silniejsza niż w przypadku większości uznanych performerów. Panuje zgoda, że nawet delikatne ingerencje w otoczenie, jakie stosował Cezary Bodzianowski (fotografowanie się z przygodnymi ludźmi, świadome odstępowanie swojego miejsca na początku długiej kolejki lub intensywne wpatrywanie się w ładne kobiety) to performance. Tym bardziej wyskakiwanie zza drzew, wędrowanie po mieście w najdziwniejszych przebraniach czy oblewanie ludzi wodą definicyjnie przynależą do tego gatunku sztuki. Punkt dla Wardęgi.

Motywacje. Na swojej stronie facebookowej Wardęga opisał niegdyś, jak to pierwsze jego akcje służyły pokonaniu wrodzonej nieśmiałości i doskonaleniu asertywności. Wspominał też o „wyrwaniu się z codziennej rutyny i nadaniu życiu nowego kolorytu”. Zawistni obserwatorzy sugerują też – szczególnie po ostatnich oszałamiających sukcesach – że główną siłą napędową jest po prostu chęć zarabiania pieniędzy (dzięki pająkowi-mutantowi miałby zarobić kilkaset tysięcy złotych w kilka dni). A to już są motywacje dyskwalifikujące w oczach społeczności artystycznej. Prawdziwy performer bowiem powinien kierować się bezinteresowną chęcią naprawy świata, ludzi, a co najmniej własnego kraju. Choć patrząc z boku, trzeba przyznać, że pod pewnymi względami Wardęga ludzi poprawia. Policjantom zapewniał intensywny trening biegowy, a na pytanie, czy nie bał się o atak serca u osób, które przeżyły przygodę z pająkiem-mutantem, odpowiedział: „Być może dzięki adrenalinie udrożniłem komuś żyły z cholesterolem”. Należy to docenić, ale też oczekiwać dalszego odrzucania motywacji egoistycznych, materialnych i hedonistycznych na rzecz altruistycznych i duchowych. Rozdawanie bezdomnym odzieży i posiłków w stroju Świętego Mikołaja należy uznać za krok w dobrym kierunku.

„Gentelman Spiderman”SA Wardęga„Gentelman Spiderman”

Zawartość intelektualna. Klasyczny performance najściślej łączy się z konceptualnym nurtem sztuki współczesnej, który ma ambicję tworzyć dzieła niosące ważkie treści. Podszyte intelektualnym namysłem, jak tylko się da. Filmiki Wardęgi trudno zaliczyć do konceptualizmu. Ale pewna furtka się otwiera. To osobny nurt performance’u określany jako „rytualny”, odwołujący się do archetypów i sytuacji egzystencjalnych. Poczucie zagrożenia czy nagła konieczność redefiniowania sytuacji życiowej przez zaskoczonych przez niego ludzi to przecież stały element jego działań.

Tworzywo. W klasycznym performansie materią jest przede wszystkim sam twórca. Wardęga przydziela sobie raczej rolę moderatora czy inspiratora, podczas gdy podstawową materią stają się przypadkowi przechodnie. To na nich, a nie na sobie, eksperymentuje autor. Można pomyśleć, że jest dalekim spadkobiercą Wiedeńskich Akcjonistów, którym zdarzało się obrzucić widownię wnętrznościami zwierząt lub zbryzgać krwią. Publika była jednak od początku świadoma tego, w czym uczestniczy i co ją może spotkać. Oblewani wodą, niczego niespodziewający się przechodnie są jednak tworzywem wykorzystanym wbrew woli. Valie Export oferowała przechodniom swoje piersi do dotykania, Wardęga – obmacuje biust zaskoczonych dziewczyn na ulicy. Chris Burden sam czołgał się po potłuczonym szkle, Wardęga przeczołguje przypadkowe osoby. Niewykluczone nawet, że wprowadza on do światowego performance’u nowe standardy, które docenią dopiero przyszłe pokolenia.

Formy perswazji. Twórcy zawsze zdają się balansować pomiędzy działaniem na intelekt lub na emocje. Wardęga ma własną oryginalną drogę. Widza pragnie przede wszystkim rozbawić. Paleta stosowanych środków jest bogata: ośmiesza, zaskakuje, straszy, wprowadza w osłupienie mimowolnych bohaterów. Artyści, by wywrzeć wrażenie na widzach, często sięgali po radykalne środki wyrazu. Gina Pane okaleczała się, wspomniany już Chris Burden – kazał się postrzelić, a pewien chiński performer w imię sztuki dał się zamrozić ze skutkiem śmiertelnym. Sztuka wymaga wyrzeczeń. Wardęga też pozostaje bezkompromisowy, narażając się na mandaty wystawiane przez policję lub straż miejską, a nawet na sprawę sądową. Z filmiku na filmik staje się coraz bardziej radykalny. Bo konkurencja nie śpi. Oto niedawno jakiś „performer” z Brazylii zainscenizował scenki egzekucji mężczyzn na przystanku autobusowym. To był dopiero ubaw po pachy.

Humor. Sam w sobie nie jest grzechem. Wszak pojawia się często u Bodzianowskiego czy Oskara Dawickiego. Ale Wardęga znowu robi różnicę, przełamując kolejne bariery. Między uśmieszkiem a rechotem, żartem a zgrywą, satyrą a robieniem sobie jaj, kpieniem z siebie i z innych. Czuje puls czasów, świetnie wpisuje się w świat popkultury, w którym panuje dosadność i rubaszność.

Kadr z filmu „Mutant Giant Spider Dog”SA WardęgaKadr z filmu „Mutant Giant Spider Dog”

Podsumujmy. W świetle klasycznych standardów artystycznych Wardęga prezentuje się słabo. I mimo dziesiątek milionów internetowych wejść na indywidualną wystawę w Tate Modern nie ma raczej co liczyć. Nie można jednak wykluczyć, że jest performerem Formacji 2.0 i w przyszłości sztuka będzie należała do takich jak on zgrywusów, dostarczających społeczeństwu przede wszystkim rozrywki. Najlepiej kosztem innych.

Na razie jednak przyjmijmy, że jego filmy są wydarzeniami z kategorii kabaretu, a nie sztuki. Przeniesionymi w plener i odważnie aktywizującymi otoczenie mniej lub bardziej błazeńskimi skeczami. Nie można odmówić autorowi trzeźwości oceny; ów „miejski napierdalacz” to może rzeczywiście najwłaściwsze określenie. A najpoważniejszą konkurencją w tej kategorii pozostaje dla niego z pewnością nie Marina Abramović, tylko Francuz Remi Gaillard, znany z niezwykle podobnych akcji.

Wszystkim zachwyconym wyczynami Wardęgi warto jednak przypomnieć, że podobne uliczne sytuacyjne żarty aranżowała Telewizja Polska równo 50 lat temu w programie „Poznajmy się”. Wówczas Wardęgami byli Jacek Fedorowicz i Bogumił Kobiela, a wszystko spinał Jerzy Gruza. Czy jednak dziś śmieszyłyby ówczesne sposoby na wkręcanie przechodniów? Inteligentne i – oczywiście – bez tykania Milicji Obywatelskiej. Wątpię. Dziś miliony głosują na Wardęgę.

***

Sylwester Wardęga, występujący jako SA Wardęga. Równolatek III RP, absolwent I LO w Mławie. Pierwsze filmiki ze swoich miejskich akcji zaczął umieszczać na YouTube i Facebooku trzy lata temu. Zazwyczaj występował w przebraniu bohaterów komiksowych (Spiderman, Superman), filmowych (Samara Morgan z „Ring”, Gorilla), gier komputerowych (Slenderman) czy popkultury (Zombie). Najbardziej popularne filmiki to „Gentleman Spiderman” (34 mln wyświetleń na YouTube), „Police Trainer” (9,3 mln) i hit ostatnich tygodni – „Mutant Giant Spider Dog”, w którym przebrany za wielkiego pająka pies straszy nocą przechodniów (75 mln). Jego stronę na Facebooku „polubił” ponad milion osób i ma ona (to krajowy rekord) 2 mln subskrybentów.

Sylwester Wardęga, występujący jako SA Wardęga. Równolatek III RP, absolwent I LO w Mławie.VIPHOTO/EAST NEWSSylwester Wardęga, występujący jako SA Wardęga. Równolatek III RP, absolwent I LO w Mławie.
Polityka 38.2014 (2976) z dnia 16.09.2014; Ludzie i Style; s. 100
Oryginalny tytuł tekstu: "Pies na miliony"
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną