Jakie są dziś ziemie zachodnie, które przed blisko 70 laty znalazły się w obecnych granicach Rzeczpospolitej? Jak żywioł polski wymościł się i odnalazł na terenach, które przez stulecia znajdowały się w kręgu kultury pruskiej i niemieckiej? Na wędrówkę po nich przez całe wakacje zaprasza Ziemowit Szczerek, laureat literackiego Paszportu POLITYKI, w ramach 18 już Półprzewodnika POLITYKI.
Kudowa-Zdrój wyglądałaby całkiem ładnie, nawet ten nieszczęsny polbruk można by wybaczyć, gdyby nie szyldoza. Snułem się zrezygnowany. Być może – myślałem, patrząc na te wszystkie promocje, pokoje do wynajęcia, wycieczki po taniości – jedynym wyjściem jest to wszystko po prostu zaakceptować, ba, nie tylko zaakceptować, ale być dumnym z tego wytrysku rodzimej przedsiębiorczości.
Być może to nasze kręcenie na szyldozę nosem jest po prostu pięknoduchostwem, tłumieniem energii, która kipi w Polsce, jak swego czasu kipiała gorączka naftowa pod Drohobyczem. Przecież Stany Zjednoczone, wmawiałem sobie, też są całe zaszyldzone, choć jakość tych szyldów to trochę inna bajka. No, ale chodzi o to samo. Też każdy chce omamić, skusić – i wrzeszczy o tym w publicznej przestrzeni. I nikt się nie czepia. Być może tak ma być. Być może szyldoza to symbol sukcesu.
A poza tym, czy naprawdę tego chcemy? Żeby Polska zamieniła się w nudne Czechy? Żeby wyglądała jak przewidywalne Węgry?
Miło było to sobie wmawiać. Trzeba sobie jakoś poprawiać humor.
•
Jechałem w stronę Czermnej. Tam gdzie słynna Kaplica Czaszek; lokalny czeski ksiądz razem z grabarzem zgromadzili pod koniec XVIII w. czaszki i piszczele walające się po okolicy od czasów wojny trzydziestoletniej.