Ludzie i style

Pan mody

Wszystkie kreacje Yves Saint Laurenta

YSL z modelkami – z lewej Laetitia Casta – i swoją muzą, aktorką Catherine Deneuve, po pożegnalnym pokazie w paryskim Centre Pompidou. YSL z modelkami – z lewej Laetitia Casta – i swoją muzą, aktorką Catherine Deneuve, po pożegnalnym pokazie w paryskim Centre Pompidou. Jean-Pierre Muller/AFP / East News
Yves Saint Laurent, twórca garderoby współczesnej kobiety, wciąż fascynuje. Dwaj twórcy filmów fabularnych spierają się właśnie o prawdę na temat słynnego projektanta.
Projektant w roli modela  w reklamie firmowanych przez niego perfum „Opium”.Jean Loup Sieff Projektant w roli modela w reklamie firmowanych przez niego perfum „Opium”.
Z partnerem życiowym Pierrem Berge w ich paryskim apartamencie.SIPA PRESS/East News Z partnerem życiowym Pierrem Berge w ich paryskim apartamencie.
Modelki pozujące w strojach kreatora w sali jego imienia w londyńskiej National Gallery.Alex Lentati/Evening Standar/Rex/East News Modelki pozujące w strojach kreatora w sali jego imienia w londyńskiej National Gallery.

Od śmierci paryskiego kreatora mody minęło sześć lat, od przejścia na emeryturę – 12. Ale jego projekty są cały czas obecne w codziennym życiu modniejszej połowy ludzkości. To Yves Saint Laurent wprowadził do damskiej szafy kostium ze spodniami, a także jego wieczorową wersję, czyli smoking dla kobiet. To on wylansował przezroczyste tkaniny, styl safari, sukienki o linii trapezu oraz skafandry, które w zmienionej wersji wróciły do sklepów w zeszłym sezonie. Długie buty za kolana? Kurtka wojskowa? Orientalne wzory? Strój, w którym rano można iść do pracy, a wieczorem na kolację – tak, to wszystko pomysły tego samego nieśmiałego chłopaka w za dużych okularach. Przez lata żałował tylko – pół żartem, pół serio – że to nie on wymyślił dżinsy. Dziś, gdy modne jest wszystko naraz – długie, krótkie, kolorowe, monochromatyczne – wpływ projektów Francuza wciąż widać, choćby w kolorowym kaftanie, w którym supermodelka Gisele Bundchen reklamuje H&M, czy marynarce o kroju smokingu sprzedawanej w hiszpańskiej sieciówce Mango.

Nadal powstają sesje inspirowane stylem Yves Saint Laurenta (np. w rosyjskim „Vogue”) lub konkretnym modelem. – Nikt, oprócz Coco Chanel, nie rozumiał kobiet tak dobrze jak Yves ­Saint Laurent. Choć większość jego klientek stanowiły arystokratki i żony bogaczy, projektował przede wszystkim z myślą o aktywnych, dynamicznych kobietach, które na początku lat 60. zaczynały swoją karierę zawodową. Wiedział, że to one są napędową siłą społeczeństwa – mówi Jalil Lespert, współscenarzysta i reżyser filmu „Yves Saint Laurent” (w polskich kinach od 30 maja). – Rozumiał, że kobiety potrzebują ubrań podkreślających jednocześnie ich siłę i zmysłowość.

Fascynujący jest nie tylko estetyczny geniusz Francuza, ale także jego życie prywatne – wieloletnia walka z depresją, alkoholizm, narkomania, imprezy w paryskich klubach i kipiący od emocji związek z biznesmenem Pierre’em Bergé. To wszystko czyni z Saint Laurenta modelowego bohatera filmowego – pełnego sprzeczności, barwnego i niejednoznacznego.

Afryka, Francja i elegancja

„Światem mojego dzieciństwa był Oran [...] miasto migoczące tysiącem kolorów pod spokojnym niebem Północnej Afryki” – pisał urodzony w Algierii w 1936 r. projektant w osobistych notatkach, cytowanych przez Alicię Drake, autorkę nieautoryzowanej biografii dwóch gigantów mody: Yves’a Saint Laurenta i Karla Lagerfelda. W kolonialnym mieście mieszały się wpływy arabskie, hiszpańskie i francuskie, które obok sztuki były dla projektanta jednym z najważniejszych źródeł inspiracji. W Oranie też kilkuletni Yves zorganizował swój pierwszy pokaz mody – siostrom i rodzicom zaprezentował kolekcję ubrań uszytych ze skrawków materiałów. Już wtedy miał wyczucie stylu i nieodłączny u kreatorów mody despotyzm: według rodzinnej legendy kazał ciotce tak długo się przebierać i zmieniać biżuterię, póki nie uznał, że wygląda szykownie. W domu był hołubiony, w szkole odrzucony – konserwatywne dzieci kolonialnej elity nie akceptowały jego ekscentrycznego stylu bycia oraz – jak wspomina Saint Laurent – jawnego od najmłodszych lat homoseksualizmu. Na szczęście twórca smokingu dla kobiet, który na lekcje przychodził nienagannie ubrany i pod muszką, nie pozostał długo w nieprzyjaznym środowisku. W 1954 r. wygrał prestiżowy konkurs dla młodych projektantów organizowany przez International Wool Secretariat. „Jeśli sukienka jest tak oszałamiająca, że nie można jej włożyć dwa razy, to jest prawdziwie elegancka” – miał wtedy powiedzieć.

Jego szkice i pomysły spodobały się Christianowi Diorowi, który przyjął go do swojej pracowni na staż w 1955 r. Dwa lata później mistrz zaprezentował na wybiegu aż 35 strojów zaprojektowanych przez 21-letniego ucznia i namaścił go na swojego następcę. Dior zmarł jesienią tego samego roku, a kolejną kolekcję od zera stworzył Yves Saint Laurent. „Byłem bardzo młody, ale wtedy zaczęto lansować młodość” – wspomina w archiwalnym wywiadzie. Ówczesna moda nie była zgodna z jego gustem – szczególnie drażniły go geometryczne linie i skomplikowane konstrukcje. „Szukamy nowego stylu życia, więc ubrania muszą być bardziej giętkie, naturalne” – wyjaśniał. Tę koncepcję przełożył na modę, tworząc przyjazne dla sylwetki i wygodne sukienki o linii trapezu. Bogata klientela Diora oraz krytycy mody byli zachwyceni, a Yves Saint Laurent w ciągu kilku godzin stał się nową gwiazdą Paryża. Na kolacje i przyjęcia zapraszała go francuska elita, w tym madame Marie-Louise Bousquet, u której poznał Pierre’a Bergé. Panowie będą stanowili duet w pracy i w sypialni przez prawie pół wieku.

Opium dla mas

Kolekcje stworzone dla Diora z sezonu na sezon stawały się odważniejsze, co było nie w smak konserwatywnym klientom i szefowi firmy Marcelowi Boussackowi, który zwolnił projektanta pod pretekstem umożliwienia mu służby wojskowej.

Saint Laurent założył kamasze i popłynął do rodzinnej Algierii, aby spacyfikować niepodległościowe ruchy Frontu Wyzwolenia Narodowego. Na wojnie przeżył pierwsze załamanie nerwowe i został odesłany do szpitala psychiatrycznego w Paryżu. Wyciągnął go stamtąd Bergé i uruchamiając swoje kontakty biznesowe, pomógł stworzyć własną markę.

Dalej jest trochę jak w bajce – mimo przeciwności losu geniusz Yves’a Saint Laurenta się broni, a marka zdobywa przychylność prasy i klientów. W połowie lat 60. 30-letni kreator osiąga status wyroczni mody. Projektuje wtedy słynny smoking dla kobiet, zabiera dla nich krótki płaszcz żołnierzy marynarki wojennej, przenosi na proste sukienki princeski geometryczne wzory Pieta Mondriana. Flirtuje nie tylko z malarstwem (inspirują go także Van Gogh i Velázquez), ale i z kinem – to on stworzył kostiumy Catherine Denevue do filmu „Piękność dnia” Luisa Buńuela, a aktorka stała się jedną z najważniejszych muz Saint Laurenta. Przede wszystkim jednak otwiera butik z tańszą, dostępną dla klasy średniej odzieżą. Jest pierwszym projektantem z najwyższej półki, który tworzy jednocześnie haute couture, czyli pełną rozmachu i przepychu kolekcję, oraz bardziej demokratyczną linię pręt-ŕ-porter. Inspiruje go moda uliczna oraz poznane w nocnych klubach Paryża przyjaciółki: Betty Catroux oraz Loulou de la ­Falaise. Ich wyrazisty, czasem androgeniczny styl wpływa na kolejne projekty Saint Laurenta. „Zauważyłem, że mężczyźni czują się bardzo pewni w swoich ubraniach, chciałem, aby kobiety też się tak poczuły. Moda umożliwia zmianę nastawienia do życia” – wyjaśniał i dodawał, że spodnie nie mają ukryć kobiecości, a wręcz ją uwydatnić. Z jednej strony zakłada więc swoim klientkom „męskie” stroje, a z drugiej proponuje im zwiewne suknie do ziemi, zmysłowe kolory, eleganckie kapelusze. Fascynuje go egzotyczna uroda, inaczej niż jego ówcześni koledzy po fachu pracuje z modelkami o każdym kolorze skóry.

 

Betty i Loulou były nie tylko muzami, ale i towarzyszkami nocnych eskapad Yves’a. Ta ostatnia projektowała też biżuterię pod marką przyjaciela. Dbała również o jego dobry nastrój – w jednym z wywiadów mówiła, że było to równie wyczerpujące jak balangi w klubach. Do kręgu przyjaciół kreatora należeli Jean Cocteau, Andy Warhol, Mick Jagger czy Marianne Faithfull. Bergé wspominał, że jego partner potrafił wracać do domu nad ranem, ale nigdy nie odbijało się to negatywnie na pracy twórczej.

W klubach i tradycyjnych wypadach do Marrakeszu, który przypominał mu Oran z dziecinnych lat, Saint Laurentowi towarzyszyli przyjaciele, ale też narkotyki i alkohol. Używki miały pomagać projektantowi wyciszać objawy choroby dwubiegunowej oraz nieustannego napięcia – musiał wszak projektować cztery kolekcje rocznie. „W dwa tygodnie przygotowuję tysiąc szkiców, z czego powstaje 200 modeli, a pracuje nad nimi 700 osób” – wyliczał na początku kariery YSL.

Skromny i zwykle ubrany w konserwatywny garnitur lub smoking, wywołał skandal, występując nago w reklamie firmowanych własnym nazwiskiem perfum „Opium”. Francuzi kwestionowali nagość, a Chińczycy nazwę, twierdząc, że nie wolno zbijać majątku na narodowej tragedii, jaką były wojny opiumowe.

Historia szyje się sama

Po przeprowadzeniu modowo-obyczajowej rewolucji w latach 60., szaleństwach w klubach i na wybiegu w latach 70. kolejną dekadę spędził – jak sam mówił – na „doskonaleniu estetyki”. Jego wizja silnej i zmysłowej kobiecości idealnie pasowała do stylu lat 80., na który składały się wyraziste kolory, szerokie ramiona i przepych balansujący na granicy kiczu. YSL wycofał się z publicznego życia – razem z Bergé zamieszkał na prowincji i leczył się z uzależnień. Obsesyjnie czytał Marcela Prousta, na cześć bohaterów „W poszukiwaniu straconego czasu” nazwał pokoje w swojej wiejskiej rezydencji. Ale nawet wtedy mimowolnie zmieniał historię mody – w 1983 r. stał się pierwszym projektantem, któremu nowojorskie Metropolitan Museum of Art zorganizowało retrospektywną wystawę za życia. W 1998 r., z okazji 40-lecia pracy zawodowej, miała miejsce druga nietypowa prezentacja jego projektów. Po murawie stadionu w Paryżu, tuż przed finałami mistrzostw świata w piłce nożnej, przeszło ponad tysiąc modelek w strojach YSL – od smokingu, przez arabskie kaftany, po suknie z kolekcji inspirowanej rosyjskim folklorem. Widownia też był rekordowa: na żywo i przed telewizorami show obejrzały 2 mld widzów.

W latach 90. kreator czuł coraz większe rozczarowanie modą, którą artystom odebrali handlarze. W tym czasie dochody marki zaczęły spadać, więc Bergé sprzedał ją firmie farmaceutycznej Sanofi. Saint Laurent nadal projektował linię haute couture, ale od 1998 r. kolekcje pręt-ŕ-porter tworzył młody talent z Izraela Alber Elbaz, a rok później, po przejęciu firmy przez Gucci Group – Amerykanin Tom Ford. „To był geniusz mody i bardzo mnie wspierał, niestety tylko do czasu, gdy zacząłem odnosić sukces pod marką YSL” – wspominał Ford w jednym z wywiadów.

W 2002 r. starzejący się mistrz zwołał konferencję prasową: „Stworzyłem garderobę współczesnej kobiety i uczestniczyłem w przemianach społecznych. Cieszy mnie to, bo zawsze wierzyłem, że moda nie tylko upiększa kobiety, ale też dodaje im pewności siebie i emancypuje. Człowiek potrzebuje do życia chimer estetyki – tropiłem je całe życie, nieraz trafiając do piekła. Doświadczyłem lęku, samotności i złudnej ulgi narkotyków. Więzienia depresji i odwyku. Wyszedłem z tego olśniony, lecz trzeźwy [...] dziś chcę pożegnać zawód, który tak kochałem” – powiedział przy akompaniamencie braw i fleszy. Zmarł sześć lat później, w czerwcu 2008 r.

Projektowania linii haute couture nikt po nim nie przejął, bo firma z niej po prostu zrezygnowała, a pręt-ŕ-porter zajął się Stefano Pilati, który nie odniósł znaczącego sukcesu. Obecnie domem mody pod skróconą nazwą Saint Laurent – co zresztą wywołało w Paryżu konsternację – kieruje Hedi Slimane, spec od ożywiania więdnących marek.

Pierre Bergé sprzedał kolekcję sztuki, którą gromadzili przez lata. Filmowi Jalila Lesperta, którego tematem jest życie prywatne i zawodowe YSL, dał swoje błogosławieństwo i zgodził się wypożyczyć oryginalne ubrania. Kostiumografka Madeline Fontaine opowiada w „Guardianie”, że mogła dotykać ich tylko w rękawiczkach. Nie wolno jej było wprowadzać żadnych poprawek do strojów ani odszywać duplikatów, więc do ról modelek zatrudniano dziewczyny na podstawie rozmiarów. – Yves Saint Laurent to ikona mody, kawał francuskiej kultury. Do dziś jest we Francji znany i uwielbiany – mówi Lespert, który nakręcił swój film na klęczkach.

W tym samym czasie powstał jednak drugi film o Saint Laurencie, zrealizowany przez mniej znanego, ale kontrowersyjnego francuskiego reżysera Bertranda Bonello. „Saint Laurent” będzie miał premierę na trwającym właśnie festiwalu w Cannes. Scenarzysta filmu napisał list do Bergé, że nie prosi go o błogosławieństwo, bo chce „zachować wolność twórczą”. W odpowiedzi otrzymał zakaz używania projektów z metką YSL (a zarazem zakaz pokazywania kopii!) oraz ostrzeżenie, że jeśli film naruszy dobre imię swoich bohaterów, sprawa trafi do sądu. Bo sztuka sztuką, ale są granice: raz zaprojektowanego modelu Yves’a Saint Laurenta zmieniać nie wolno.

Polityka 21.2014 (2959) z dnia 20.05.2014; Ludzie i Style; s. 94
Oryginalny tytuł tekstu: "Pan mody"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama