Targi meblarskie Salone del Mobile i towarzysząca im Milan Design Week (patrz: ramka) oglądane z góry przypominają wielkie mrowiska. Na pierwszy rzut oka panuje tu chaos przemieszczających się bezładnie tłumów, ale każdy wie, po co przyjechał: by wystawić coś na sprzedaż (producenci), kupić (hurtownicy, przedstawiciele sieci handlowych), pochwalić się sukcesami (projektanci) lub podejrzeć konkurencję (świetnie zorganizowane grupy szpiegostwa przemysłowego z krajów azjatyckich).
Są trendsetterzy, dziennikarze, ciekawscy. I kilkaset tysięcy produktów. Aż dziw, że organizatorzy nie zaproponowali dotychczas hasła: „Wymyśl sobie przedmiot, a my go dla ciebie znajdziemy na targach”. Czy więc w sytuacji, gdy zgromadzono wszystko, co podsuwa wyobraźnia, można mówić o jakichś trendach, modach, tendencjach? Uchwycić je próbuje wielu. W tym roku świetnie udało się to Polakom.
Trzy dania Polaków
Zdecydowana większość ekspozycji, zarówno na targach, jak i wystawach towarzyszących, zbudowana jest wedle klucza „the best of”. Nawet poważne i przygotowane z dużym rozmachem ekspozycje narodowe rzadko mają jakąś myśl przewodnią. W wielkim pawilonie Francji jedyną ideą, której można się było doszukać, była koncentracja na trzech obszarach: komunikacji (tramwaje, samochody, ale i rowery, a nawet hulajnogi), elektronice i siedziskach (fotele, krzesła, kanapy). Nie lepiej jest gdzie indziej.
Na tym tle nasz narodowy pawilon prezentuje się nieomal jak oaza namysłu i syntezy. Kuratorzy – w nieprzegadanej i bardzo inteligentnie zaaranżowanej ekspozycji – zaproponowali zwiedzającym trzy główne składniki dania, które nazywa się Współczesny Design.