Ludzie i style

Narodowe siły rakietowe

Puchar Davisa: tenis w wersji patriotycznej

Marcin Matkowski i Mariusz Fyrstenberg - ich gra może zadecydować o zwycięstwie w rozgrywkach Pucharu Davisa. Marcin Matkowski i Mariusz Fyrstenberg - ich gra może zadecydować o zwycięstwie w rozgrywkach Pucharu Davisa. Toby Melville/Reuters / Forum
Polską reprezentację czeka właśnie najważniejszy mecz w jej historii. Bo Puchar Davisa to wersja tenisa z silnymi akcentami patriotycznymi.
Wybór nawierzchni to największa korzyść, jaką niesie ze sobą organizacja daviscupowego meczu.David Gray/Reuters/Forum Wybór nawierzchni to największa korzyść, jaką niesie ze sobą organizacja daviscupowego meczu.

Niedawna klęska w wielkoszlemowym US Open, gdzie w pierwszej rundzie odpadli wszyscy singliści, na czele z Jerzym Janowiczem oraz eksportowym deblem Fyrstenberg-Matkowski, odeszła już w niepamięć. Teraz liczy się tylko pucharowy mecz z Australią (13–15 września) – niegdyś tenisową potęgą, ostatnio dotkniętą jednak głębokim kryzysem, od sześciu lat bezskutecznie walczącą o powrót do grupy światowej Pucharu Davisa.

Australijczycy 28 razy wygrywali te rozgrywki. Ostatni raz w 2003 r. z Lleytonem Hewittem w składzie, który niedawno sportowo zmartwychwstał i oczywiście z nami zagra. Więcej zwycięstw (32) mają tylko Amerykanie. Przekładając tę wizytę na język futbolu – to tak, jakby przyjechała do nas Brazylia – cieszy się Adam Romer, redaktor naczelny magazynu „Tenisklub”.

Stawką meczu jest awans do grupy światowej Pucharu Davisa. Wyodrębniono ją w 1981 r., gdy historia rozgrywek, wymyślonych przez studentów Harvardu (na czele z Dwightem Davisem) jako rywalizacja drużyn z USA i Wielkiej Brytanii (szybko dołączyły inne kraje), liczyła sobie już ponad 80 lat. W grupie światowej gra 16 drużyn, walczą systemem pucharowym, a najlepsza na rok przejmuje prawo do głównego trofeum – srebrnej wazy z kolejnymi rzędami podstawek, na których grawerowane są nazwy zwycięzców oraz rok triumfu.

Elita od zawsze była dla Polaków nieosiągalna, ale Puchar Davisa miał swoją wagę. W czasach Wojciecha Fibaka powiew wielkiego tenisowego świata docierał do Polski wyłącznie dzięki tym rozgrywkom – na kortach warszawskiej Legii oglądano m.in. Björna Borga oraz Adriano Panattę. Dziś, w związku z brakiem chętnych do zorganizowania nad Wisłą zawodowego turnieju, narodowe rozgrywki znów stają się jedyną okazją, bo poczuć klimat tenisa z górnej półki.

Polityka 37.2013 (2924) z dnia 10.09.2013; Ludzie i Style; s. 90
Oryginalny tytuł tekstu: "Narodowe siły rakietowe"
Reklama