Co skok to dalej. Aż wreszcie 6 m, rekord świata. A potem Karolina Kucharczyk, rocznik 1991, lekkoatletka z niewielkim upośledzeniem intelektualnym, pozuje do zdjęć przy elektronicznej tablicy wyświetlającej historyczny wynik, runda honorowa wśród fanfar, medal, hymn, biało-czerwona flaga na maszt. 80 tys. ludzi na trybunach olimpijskiego stadionu bije brawo na stojąco.
Tak wypiękniało dzieło Ludwiga Guttmanna, niemieckiego neurochirurga żydowskiego pochodzenia, któremu na początku 1939 r. udało się uciec do Anglii. W 1944 r., niedługo przed lądowaniem aliantów w Normandii, spodziewając się tysięcy ciężko rannych żołnierzy, Brytyjczycy zezwolili Guttmannowi na otwarcie specjalistycznego szpitala w Stoke Mandeville, kilkadziesiąt kilometrów od Londynu.
Pacjenci mieli z nim krzyż pański: nie przyjmował do wiadomości apatii wywołanej szokiem pourazowym. Organizował kursy maszynopisania, rzeźbienia, naprawy zegarków, a przede wszystkim zmuszał ich do ćwiczeń fizycznych. W dniu otwarcia pierwszej powojennej olimpiady w Londynie Guttmann zorganizował w przyszpitalnym parku zawody łucznicze dla garstki pacjentów. Impreza wrosła w letni kalendarz Stoke Mandeville, z biegiem czasu przybyło dyscyplin oraz chętnych, również z zagranicy.
W 1960 r. udało się przenieść zawody do Rzymu, gdzie odbyły się zaraz po zakończeniu letnich igrzysk, co miało się stać dobrą tradycją. Paraolimpiady – początkowo przeznaczone tylko dla ludzi przykutych do inwalidzkich wózków – z czasem otwarto dla niewidomych i niedowidzących, ludzi z zaburzonymi funkcjami neurologicznymi, upośledzonych intelektualnie w niewielkim stopniu, po amputacjach, ograniczonych ruchowo np. z powodu stwardnienia rozsianego, karłowatości.
•
Justyna Kozdryk, rocznik 1980, w Londynie – 5 miejsce w podnoszeniu ciężarów do 44 kg.