Recenzja wystawy: "Niepojmowalne"
Biennale zdecydowanie przekroczyło już granice prezentacji sztuki i stało się bardzo poważnym przedsięwzięciem intelektualnym.
Biennale zdecydowanie przekroczyło już granice prezentacji sztuki i stało się bardzo poważnym przedsięwzięciem intelektualnym.
Na wystawie zaprezentowano 45 najlepszych realizacji z ostatniej edycji konkursu Miesa van der Rohe.
Kolejna, nowa inicjatywa powielająca modny ostatnio (bo dobrze się sprawdzający w odbiorze) patent: sztuka prezentowana niemal wyłącznie w przestrzeni publicznej.
Ta ekspozycja to obrazkowy esej na temat polskiego, powszechnie podszytego kiczem, gustu, ale też na temat naszej zaradności i pomysłowości, a nawet fantazji.
Tytuł wystawy niemal szyderczo podkreśla częste wyalienowanie dzisiejszych twórców i towarzyszące ich pracy poczucie, że nawet jeśli mają coś ważnego do przekazania, to zainteresowanych tym jest niewielu.
Ambicją organizatorów było pokazanie nie tylko dorobku warszawskiej ASP, ale także życia kręgu artystów z niej się wywodzących.
Cała zabawa polega na tym, że zwiedzający nie wiedzą, kim są autorzy prac. Aby było ciekawiej, przemieszano prace twórców znanych z dziełami autorów dopiero startujących w zawodzie.
Wysoki poziom artystyczny ekspozycji i niebanalność przesłań gwarantują nazwiska twórców, których prace są pokazywane: Edward Hartwig, Zbigniew Dłubak, Józef Robakowski, Natalia LL, Tadeusz Rolke, Łódź Kaliska i wielu innych.
Dla starszych ta wystawa może okazać się sentymentalną podróżą w przeszłość, dla młodszych – podróżą do świata z pogranicza Kafki, Orwella i Monty Pythona.
Ekspozycja pokazująca początki współczesnej sztuki w Rosji – jednego z najciekawszych artystycznych fenomenów europejskiej awangardy.
Ideą wystawy jest pokazanie Polakom osiągnięcia dwóch ważnych malarskich szkół: weneckiej i lombardzkiej z czasów ich świetności.
20 lat temu Bonarski wycofał się z aktywnej promocji sztuki, ale na szczęście pozostała przy nim okazała kolekcja, obrazująca ówczesne trendy i zjawiska w rodzimej plastyce.