Urodził się w Częstochowie, przez większość życia związany był ze Śląskiem. A jednak pierwszej stałej galerii swych prac Jerzy Duda-Gracz doczekał się w Krakowie, o którym jego córka Agata mówiła: „To miasto go nie lubiło, a on się na nie obrażał”. Chichot historii? Tak się zdarza. Ale jest w tym wyborze także logika. W sercu socjalistycznej Nowej Huty korowód postaci z jego obrazów, będący panoramą peerelowskiej codzienności, pasuje lepiej niż gdziekolwiek indziej. Dosłownie przez ścianę działa już od kilku lat stała galeria poświęcona Zdzisławowi Beksińskiemu. Wiele ich różniło. Jeden przyglądał się zaświatom, drugi twardo stąpał po ziemi, portretując Polskę „B”, a nawet „C”. Ale też zaskakująco wiele ich łączy: wyśmienity warsztat malarski, wyrazistość i odrębność stylistyczna, konsekwencja, dziwne łączenie liryki i turpizmu, wreszcie osobliwa mieszanka adoracji publiczności i kolekcjonerów z pogardą, a nawet agresją progresywnych krytyków, dla których byli nikim więcej jak przedstawicielami „arte polo”. Na wystawę trafiło około stu prac wybranych z rodzinnych zbiorów artysty. Prezentujących łagodnie ewoluujący dorobek Dudy-Gracza od lat 60. XX w. po początki XXI w. Od nieco onirycznych grafik z cyklu „Podejrzane piękno prowincji”, przez dosadny socjologiczny zapis antyheroicznej polskości, czyli obrazy, które przyniosły mu największą popularność, następnie przez żeglujące lekko w kierunku liryki i nostalgii działa z cyklu jurajskiego, chopinowskiego i łagowskiego, po intrygujące portrety. Przeszłe czasy w krzywym zwierciadle? Czy aby na pewno?
Duda-Gracz. Galeria Autorska, Nowohuckie Centrum Kultury, Kraków, wystawa bezterminowa