Oko w oko z przodkami
Recenzja wystaw: „Portret w gdańsku w XVI i XVII wieku”, „Marcello Bacciarelli. Najpiękniejsze portrety”
Te wystawy łączy tematyka, czyli skupienie się na portretach, a nadto fakt, że obie ekspozycje dość silnie identyfikują twórców z miejscami ekspozycji. Bacciarelli przeżył w Warszawie 52 lata. Z kolei w Gdańsku postanowiono pokazać wizerunki miejscowych notabli, malowane niekiedy przez lokalnych twórców. Ale są i różnice. Warszawska wystawa jest monograficzna i przenosi nas w czasy stanisławowskie. Z liczącego ponad 200 prac (według innych szacunków – 250) dorobku Bacciarellego wybrano 45, wedle założeń kuratorów, najpiękniejszych portretów. Część dobrze znamy z reprodukcji lub z sal pałacu w Wilanowie, Zamku Królewskiego czy narodowych muzeów. Ale sprowadzono także konterfekty u nas właściwie nieznane z kolekcji zagranicznych Paryża, Szkocji, a nawet ze słynnej Galerii Uffizi. Jak się nietrudno domyślić, królują portrety królów i arystokracji, ale uwagę przykuwa też świetny „Starzec w brązowej szacie”. Dla odróżnienia w Gdańsku, uchwyconym w czasach jego największego rozkwitu gospodarczego i artystycznego, dominują wizerunki bogatych mieszczan, duchownych, uczonych. Łącznie 150 prac, choć największym magnesem są dwie: portret Heinricha Schwarzwalda pędzla Hansa Holbeina oraz Filipa Melanchtona powstały w warsztacie Lucasa Cranacha Starszego. Ale warto pochylić się nad pracami takich lokalnych malarzy owych czasów, jak Andreas Stech, Anton Moller, a przede wszystkim Daniel Schultz, by się przekonać, jak wysoki, europejski poziom artystyczny prezentowała tamtejsza sztuka. Obie wystawy to prawdziwa uczta dla oczu.
Portret w gdańsku w XVI i XVII wieku, Muzeum Narodowe w Gdańsku, do 30 lipca Marcello Bacciarelli. Najpiękniejsze portrety, Zamek Królewski w Warszawie, do 9 września