Dobrodziej i kolekcjoner
Recenzja wystawy: „Colours of Art. Z kolekcji Svetlik Art Foundation”
Czecha Jana Světlíka najprościej porównać do naszych Kulczyków czy Solorza; jest bowiem podobnym beneficjentem przemian ustrojowych, dzięki którym stał się miliarderem. Ale chyba trafniej zestawić go z Medyceuszami czy Rockefellerami, bo swój gigantyczny majątek w sporej części poświęcił na rozwój ukochanej rodzinnej Ostrawy. Organizuje prestiżowe mityngi sportowe i festiwale muzyczne, utworzył w nieczynnej hucie imponujący ośrodek edukacyjno-kulturalny, a swemu ulubionemu bardowi Jaromirowi Nohavicy zbudował nawet mały teatr. I pasjami zbiera sztukę. Zaczął 20 lat temu, by dojść do kolekcji liczącej ponad 2 tys. dzieł i zawierającej wiele prac wybitnych. Fragment tych zbiorów udało się ściągnąć do Polski. Choć to dość skromna reprezentacja, to i tak od wielkich nazwisk kręci się w głowie: Alfons Mucha, František Kupka, Max Pechstein, Oskar Kokoschka czy Victor Vasarely. Ekspozycja to trochę spod znaku „radosnego chaosu”. Zawsze tak jest, gdy chce się pokazać jak najwięcej, a możliwości pozwalają na niewiele. W jednej sali jest więc wszystkiego po trochu, od secesji, przez art deco, ekspresjonizm, po sztukę abstrakcyjną i kinetyczną. Malarstwo, grafiki, rzeźby, a nawet meble. A także nieduża, ale godna reprezentacja Polaków – z Winiarskim, Gierowskim czy Stażewskim. Sceptyk powie, że brak tu ładu, entuzjasta – że każdy znajdzie coś dla siebie. A jak poczuje niedosyt, to zawsze może wybrać się do Ostrawy. To w sumie tylko 90 km od Katowic.
Colours of Art. Z kolekcji Svetlik Art Foundation, PGS Sopot, do 25 czerwca