Wystawy

Konie jak żywe

Recenzja wystawy „Józef Brandt”

materiały prasowe
Nasi kolekcjonerzy biją się o obrazy Brnadta jak o kontrakty dla wojska.

Za życia był człowiekiem sukcesu i póki po nim nie przyszli kolejni, mógł się czuć jednym z książąt europejskiego malarstwa. Dziś jednak zasługuje co najwyżej na pół ścianki muzealnej jako lekko epigoński przedstawiciel prężnego nurtu ówczesnej sztuki i tzw. monachijskiej szkoły. Nasi kolekcjonerzy biją się jednak o jego obrazy jak o kontrakty dla wojska, płacąc za nie zawrotne, a bywa że absurdalne kwoty. Bo Brandt uwodzi perfekcyjnym warsztatem malarskim, który sprawia, że wszystko jest „jak żywe”. A nadto ta tematyka… Konie, potyczki bitewne, obozowiska gdzieś na kresach, polska przyroda i chałupy, pościgi, popasy.

Brandt wprawdzie rzeźb nie tworzył, ale w Orońsku miał dwór i spędzał tu sporo czasu, odpoczywając od bawarskich obowiązków. I stąd ta okazała wystawa – rocznicowy hołd. Kilkadziesiąt obrazów z kolekcji prywatnych i publicznych, rodzinne pamiątki, listy, notatki. Oraz kolekcja militariów, które namiętnie zbierał, ale i wykorzystywał jako rekwizyty na swoich płótnach. Do obowiązkowego zwiedzania dla każdego, kto uważa, że współczesna sztuka spsiała, a artyści to nawet konia dziś namalować nie potrafią. Brandt potrafił. I to jak!

Józef Brandt. Wystawa w setną rocznicę śmierci artysty, Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku, czynna do 25 października

Polityka 32.2015 (3021) z dnia 04.08.2015; Afisz. Premiery; s. 69
Oryginalny tytuł tekstu: "Konie jak żywe"
Reklama

Czytaj także

null
Sport

Iga tańczy sama, pada ofiarą dzisiejszych czasów. Co się dzieje z Polką numer jeden?

Iga Świątek wciąż jest na szczycie kobiecego tenisa i polskiego sportu. Ostatnio sprawia jednak wrażenie coraz bardziej wyizolowanej, funkcjonującej według trybu ustawionego przez jej agencję menedżerską i psycholożkę.

Marcin Piątek
22.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną