Artystka początku realu
Recenzja wystawy: „Teresa Żarnowerówna. Artystka końca utopii”
W czasach wszechobecnych tzw. blockbusterów, czyli efekciarskich wystaw gotowców wędrujących po świecie, do wyjątków należą ekspozycje w dobrym starym muzealnym stylu – przygotowywanych przez długi czas, wnikliwych, będących w gruncie rzeczy poważnymi projektami badawczymi. Ta wystawa z pewnością do takich należy. Kuratorka Milada Ślizińska pracowała nad nią przez kilka lat, podróżując po świecie, przesiadując w archiwach, prowadząc wręcz detektywistyczną pracę. Czy warto było? Chyba tak, bo bohaterka tej ekspozycji to jedna z najważniejszych postaci przedwojennej polskiej awangardy, czołowa przedstawicielka konstruktywizmu. A jej twórczość, mimo trwałego miejsca Teresy Żarnowerówny w podręcznikach historii sztuki, była znana stosunkowo słabo. Szczególnie ostatnie kilkanaście lat, które spędziła na emigracji, tułając się od Francji, przez Hiszpanię, Portugalię i Kanadę, po USA (życiorys na scenariusz filmowy).
Czas nadrobić zaległości. I chyba bez specjalnego przymusu, bo to dorobek bardzo atrakcyjny i zróżnicowany, obejmujący rzeźby, malarstwo, grafikę, ale też ilustracje książkowe, fotomontaż, plakat. Ciekawe jest także obserwowanie silnego splotu twórczości Żarnowerówny z ideologią. Jako zadeklarowana zwolenniczka lewicy chętnie (i dobrowolnie) wykorzystywała swe zdolności do propagowania politycznych treści. Była idealistyczną zapowiedzią tego, co tak brutalnie i już całkowicie cynicznie zawładnęło polską sztuką po 1945 r.
Teresa Żarnowerówna. Artystka końca utopii, Muzeum Sztuki w Łodzi, wystawa czynna do 23 listopada