Wrocławska placówka ma szczególny tytuł do prezentowania dorobku tego zmarłego przed 15 laty artysty. W zbiorach muzeum znajduje się bowiem blisko 130 jego prac i jest to najbogatsza kolekcja w kraju. Głównie za sprawą byłego dyrektora Mariusza Hermansdorfera, który był wielkim admiratorem sztuki Lebensteina i gromadził ją – na poły potajemnie – w czasach gdy artysta znajdował się na tzw. indeksie cenzury i w kraju nie był w ogóle wystawiany. Czyli przez całe lata 60. i większość lat 70. XX w. My o twórcy wiedzieliśmy niewiele, tymczasem na emigracji w Paryżu radził sobie nadzwyczaj dobrze. W 1959 r., a więc mając zaledwie 29 lat, mógł sobie już wpisać do CV Grand Prix Międzynarodowego Biennale Malarstwa, a dwa lata później – indywidualną wystawę w prestiżowym Musée d’Art Moderne.
Pierwszy z najbardziej znanych wątków twórczości Lebensteina to ludzkie postaci – statyczne, niekiedy wręcz abstrakcyjne, będące syntezą jego obserwacji człowieka. Drugi to niepozbawione dynamizmu i narracji obrazy, łączące w fantastyczne konstelacje elementy mitologii, animalizmu i świata ludzkiego. Szalone, niepokojące, intrygujące, podszyte egzystencjalizmem. Sprawiające, że Lebenstein pozostanie artystą odrębnym, którego nie sposób pomylić z jakimkolwiek innym, choć echo sztuki wielu mistrzów (np. Bosch, Dürer) gdzieś tam w jego obrazach pobrzmiewa.
Jan Lebenstein, Muzeum Narodowe we Wrocławiu, wystawa czynna do 10 sierpnia