Teatr

Otello na wyspie

Międzynarodowi soliści byli nierówni.

Tegoroczna superprodukcja plenerowa Opery Wrocławskiej „Otello” Verdiego została zainscenizowana na Wyspie Piaskowej, ale nie tak jak pięć lat temu „Gioconda” Ponchiellego – w stronę Ostrowa Tumskiego, lecz w bardziej zarośniętą stronę uniwersytetu. Nie było więc tym razem efektów na wodzie, mniej było fajerwerków (tylko na początku), mniej przestrzeni do wykorzystania. Reżyser i scenograf zarazem Michał Znaniecki zbudował statyczną trzypiętrową konstrukcję na kształt tortu, w której górnych piętrach mieściła się twierdza na Cyprze, a w dolnym, ukrytym, grała orkiestra pod batutą Ewy Michnik (dobre nagłośnienie). Wykorzystany został też mostek między Wyspą Piaskową a Wyspą Słodową, po którym wbiegali statyści.

„Otello” to rzecz trudna do plenerowego zainscenizowania: choć początek jest wręcz do efektów stworzony, to później spektakl przemienia się w dramat osobisty trzech postaci. Rzecz się udała: dobry był pomysł, by w finale, gdy akcja skupiona jest już tylko w sypialni Desdemony, przesłonić wspomnianą konstrukcję białymi płachtami, aluzjami zarówno do prześcieradeł, jak chorągwi pokoju, i z przodu ustawić wielkie łoże. Międzynarodowi soliści byli nierówni; w pierwszej obsadzie zachwycał przede wszystkim demoniczny Jago (Vittorio Vitelli), zarówno głosem, jak aktorstwem.

 

Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Jak portier związkowiec paraliżuje całą uczelnię. 80 mln na podwyżki wciąż leży na koncie

Pracownicy Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego od początku roku czekają na wypłatę podwyżek. Blokuje je Prawda, maleńki związek zawodowy założony przez portiera.

Marcin Piątek
20.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną