Monumentalne, pisane przez sześć dekad dzieło Goethego nieczęsto trafia na scenę, a jeszcze rzadsze są udane realizacje. Wojciech Faruga – świeży dyrektor Teatru Dramatycznego w Warszawie – osadził je w tematyce i estetyce typowej dla swojego teatru, tworząc czterogodzinne, rozbuchane wizualnie widowisko z rozważaniami na temat (złej) natury ludzkiej, świata i Historii, tyleż ambitnymi, co jałowymi. „Faust” w Narodowym ma być „atlasem pamięci XX wieku”, jako inspiracje reżyser przywoływał atlas „Mnemosyne” niemieckiego historyka sztuki Aby’ego Warburga, obok „Pasaży” Waltera Benjamina i filmowych „Walizek Tulse’a Lupera” Petera Greenawaya. Otwieranie kolejnych walizek uwalnia obrazy – powidoki przemocy. Są tu odwołania do Holokaustu, drugiej wojny światowej, przeżartego chciwością państwa i Kościoła, do kolonizacji. Mefistofeles (w pięciu postaciach, m.in. jako Hitler, królowa Elżbieta II, Charlie Chaplin czy Lech Wałęsa) daje Faustowi (Cezary Kosiński) możliwość działania, a ten sam wybiera folgowanie żądzy i potrzebie posiadania („Chcę mieć dziewczynę” – oświadcza).
Johann Wolfgang Goethe, Faust, reż. Wojciech Faruga, Teatr Narodowy w Warszawie