Serce, mózg i inne organy
Recenzja spektaklu: „Serce ze szkła. Musical zen”, reż. Cezary Tomaszewski
Sytuacja wyjściowa musicalowego „Serca ze szkła” jest taka, jak w wydanym dwa lata temu zbiorze rozmów Marii Peszek i Jana Peszka „Naku•wiam zen”. „Ja, Maria, znajduję siebie jako człowieka, ale też jako artystę, w dupie i stwierdzam, że to nie jest przyjemne miejsce. Nie jest tak, że to całkiem nowe dla mnie miejsce, że ja tu nigdy wcześniej nie byłam. Jasne, że byłam. Ale tym razem skala jest inna” – stwierdza córka i zwraca się po radę do ojca – osoby i artysty, który z życiowych i zawodowych zakrętów wychodził, nie tracąc optymizmu, zaufania do świata i twórczej energii. W spektaklu zadaje swoje pytania w kostiumie stylizowanym na lapoński czy innuicki i jest jednocześnie Marią/Manią, Kajem z Andersenowskiej „Królowej Śniegu” oraz charyzmatyczną piosenkarką, a jej ojciec (zarazem Królowa Śniegu) odpowiada ustrojony w błękitną suknię, brokat i blond koński ogon (autorką scenografii i szalonych kostiumów jest Aleksandra Wasilkowska, także architektka nagradzana m.in. przez POLITYKĘ).
Serce ze szkła. Musical zen, libretto Klaudia Hartung-Wójciak i Maria Peszek, muzyka Andrzej Smolik, Maria Peszek, reż. Cezary Tomaszewski, Studio Teatrgaleria w Warszawie i Teatr im. Słowackiego w Krakowie