Krótka historia jutra” Yuvala Harariego. Muskuły zostały więc napompowane do granic, ale czy ostateczna wizja ma siłę? Akcja tej rozgrywanej do wtóru jęków, szeptów, łacińskich sentencji, gongów i w gryzącym zapachu palonych kadzideł „medytacji teatralnej” (określenie z oficjalnego opisu spektaklu dobrze oddaje jego rytm i stopień klarowności) dzieje się w dwóch płaszczyznach. Wokół obracającej się powoli, ale bez ustanku szkieletopiramidy, po której z mozołem wspina się Poeta (Julian Świeżewski) z poematu Dantego w asyście Wergiliusza (Paweł Smagała) oraz na zawieszonym nad sceną ekranie z projekcją VR, w której w wędrujących po cyfrowej pustyni bohaterów wcielają się (na żywo) aktorzy w headsetach. Zaczyna się od fragmentu z Antonina Artauda, potem jest głównie Dante, tuningowany m.in „Bogurodzicą” i „Ne me quitte pas” Brela w wykonaniu Mamadou Góo Bâ czy występami wręcz parującego młodzieńczym buntem rapera Bartusia 419. Całość dotyczy szans na wyzwolenie człowieka z (od) siebie samego na jakąś formę oświecenia, a może raczej ulgi po prostu i kończy się tak samo w obu wersjach – analogowej i cyfrowej, wertykalnej i horyzontalnej, napisem: „Porzućcie wszelką nadzieję”. Ogląda się tę „medytację” z niemałym trudem, przynajmniej na trzeźwo, ale też z olbrzymim podziwem dla zaangażowania i poświęcenia zespołu aktorskiego.
Boska komedia, według Dantego Alighieri, dramaturgia Koza, reż. Krzysztof Garbaczewski, Teatr Powszechny w Warszawie