W Polsce powojennej miało skazę, ponieważ była to ulubiona opera Hitlera, przede wszystkim ze względu na ostatnie kwestie głównego bohatera, szewca i poety Hansa Sachsa (postać historyczna), sławiące sztukę niemiecką. Ten finał został zresztą pokazany przez reżysera poznańskiego wystawienia w sposób odwrotny do zamierzonego przez kompozytora i wychwalanego przez führera. To może jeden z najbardziej przekonujących momentów w nieco chaotycznej inscenizacji, ale punkt dodatkowy za stronę muzyczną spektaklu pod kierownictwem Gabriela Chmury. Gości w nim kilkoro śpiewaków niemieckich, ze znakomitym Frankiem van Hove w roli Hansa Sachsa na czele, ale świetnie spisują się też soliści poznańskiej opery, jak Monika Mych-Nowicka jako Ewa czy Rafał Korpik jako jej ojciec, złotnik Veit Pogner; nieźle też spisuje się chór. Niestety, na kolejne spektakle trzeba poczekać do przyszłego sezonu – pech trwa.
Richard Wagner, Śpiewacy norymberscy, reż. Michael Sturm, Teatr Wielki w Poznaniu