Teatr

Porządni ludzie

Recenzja spektaklu: „Berlin Alexanderplatz”, reż. Natalia Korczakowska

Anna Paruszyńska (z lewej) i Ewelina Żak w aktorskim majstersztyku Anna Paruszyńska (z lewej) i Ewelina Żak w aktorskim majstersztyku materiały prasowe
Polifoniczny, wielowątkowy portret Berlina czasów rodzącego się nazizmu był już filmowany w 1931 r.

Pół wieku później na jego podstawie Rainer Werner Fassbinder nakręcił 14-odcinkowy serial, teraz Natalia Korczakowska jego teatralną adaptacją otwiera na dobre swoją dyrekcję artystyczną w Studio. 4-godzinny spektakl ogląda się głównie dzięki wspaniałemu aktorstwu, szczególnie artystów z importu – z wrocławskiego Polskiego (z genialną Haliną Rasiakówną na czele), i z innych scen: Eweliny Żak, Krzysztofa Zarzeckiego, Andrzeja Szeremety, młodziutkiej Anny Paruszyńskiej. Nie ustępuje im aktor tancerz Robert Wasiewicz, w rolach kobiet tragikomicznie upadłych. Dzięki nim absurdalne rozmowy szajki z półświatka mają klimat surrealistycznych dysput z filmów Tarantino, a świat prostytutek i alfonsów, który wciąga głównego bohatera Franciszka Biberkopfa (Bartosz Porczyk) – klimat najlepszych filmów Almodóvara. Co z tego jednak, gdy zawodzi adaptacja i w serii lepszych bądź gorszych scen i dopisanych, wysilonych aktualizacji gubi się temat spektaklu? W przedpremierowych wywiadach padało wiele słów: o tym, że wypieranie złej strony ludzkiej natury kończy się wielkim wybuchem zła, o tym, co dziś oznacza bycie porządnym człowiekiem i jak ma się do bycia wolnym; w orbicie skojarzeń pojawiali się bohaterowie Dostojewskiego: książę Myszkin i Stawrogin jako dwie strony ludzkiej natury. Niestety trudno to wyłowić ze spektaklowej magmy.

Berlin Alexanderplatz, według powieści Alfreda Döblina, reż. Natalia Korczakowska, Teatrgaleria Studio w Warszawie

Polityka 6.2017 (3097) z dnia 07.02.2017; Afisz. Premiery; s. 67
Oryginalny tytuł tekstu: "Porządni ludzie"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną