W interpretacji reżysera oraz dramaturga Piotra Gruszczyńskiego bohaterka opery Richarda Straussa, opartej na sztuce Oscara Wilde’a, była w przeszłości ofiarą pedofilii i stąd jej, nazwijmy to tak, niestandardowe zachowania. Całość stosunków rodzinnych Heroda, Herodiady i Salome (jej córki, a jego bratanicy i zarazem pasierbicy) uległa totalnemu rozkładowi: konflikty i agresja to ich podstawa. A mimo to żądanie Salome, by w zamian za taniec (którego zresztą w spektaklu nie widzimy, zamiast niego mamy pokaz kilku scenek z traumatycznego dzieciństwa bohaterki) otrzymać głowę Jochanaana, proroka, który ją brutalnie odrzucił, sprawia, że Herod jakby budzi się z zamroczenia i nabiera odrazy do morderczyni. Rozkazem jej zabicia przecina dramat niespełnienia przeżywany przez osobę, która przywykła dostawać wszystko, czego chciała, ale tym razem przeliczyła się ze swymi pragnieniami i uśmierciła ich obiekt. Znakomita scenografia Borisa Kudlički sugeruje czasy współczesne, nie biblijne; towarzyszą im świetne tym razem i niebanalne projekcje wideo Bartka Maciasa. Wielkim plusem spektaklu jest też jego przygotowanie muzyczne przez dyrygenta Stefana Soltesza. Jednak soliści mają kłopot z przebiciem się przez orkiestrę, zwłaszcza że często zostają przez reżysera ustawieni w niekorzystnych akustycznie miejscach. Ale starają się, jak mogą, szczególnie główne postaci: Erika Sunnegårdh w roli tytułowej, Veronika Hajnová (Herodiada), Jacek Laszczkowski (Herod), Pavlo Tolstoy (Narraboth) i śpiewający zza kulis Jacek Strauch jako Jochanaan.
Richard Strauss, Salome, reż. Mariusz Treliński, Teatr Wielki-Opera Narodowa