To już trzecia, po hiszpańskiej i brazylijskiej, inscenizacja „Króla Rogera” przez Michała Znanieckiego. I choć pojedyncze elementy pozostały podobne, zmieniła się wymowa, jak również cały finał. Akcja rozpoczyna się tak samo, w królewskiej siedzibie, nie świątyni, a chór początkowy to chór poddanych, który donosi Rogerowi (pijącemu poranną herbatkę z Roksaną i nieistniejącym w libretcie synkiem) o Pasterzu-burzycielu. Ostatni akt zaś, który w teatrze w Bilbao rozgrywał się w klubie gejowskim, tu ma miejsce na ruinach dawnego pałacu – minęło 30 lat, król jest stary i schorowany, Roksana to również sterana życiem hipiska, a Pasterz odzywa się już tylko jako głos wewnętrzny. Co się przez te lata stało? Można się tylko domyślać.
Karol Szymanowski, Król Roger, reż. Michał Znaniecki, Opera Krakowska