I „siedzieli przy nim na ziemi siedem dni i siedem nocy, i żaden nie przemówił do niego ani słowa, gdyż widzieli, że jego ból był bardzo wielki”. To zdanie, opisujące przyjaciół Hioba, jest punktem wyjścia nowego spektaklu Piotra Cieplaka. Po tym jak Cezary Kosiński – w przedstawieniu rodzaj alter ego reżysera – wygłasza przypowieść o Hiobie, na scenę wkraczają aktorzy. Początkowo zasiadają za stołem, jakby mieli wziąć udział w panelu, ale stół nagle odjeżdża, podobnie jak temat dyskusji, w nieznane. Zostają sami i każdy na swój sposób próbuje odnieść się do przypowieści i – szerzej – zrozumieć i poradzić sobie z cierpieniem: bliskich i dalszych, ludzkości i świata, Hioba i własnym. Każdy z aktorów/bohaterów robi to na swój sposób, więc i forma spektaklu jest mieszanką: teatru (genialnie brawurowy monolog Zbigniewa Zamachowskiego o bocianie czy przypowieść Dominiki Kluźniak o czapli, która nie potrafi się przewrócić), performance’u, wykładu, koncertu (z muzyką Kormoranów) oraz czytanych fragmentów wywiadów z Markiem Edelmanem i Andrzejem Stasiukiem.
Cieplakowi udały się dwie rzeczy: dotarł do widzów ze swoim prawdziwym problemem i szczerymi wątpliwościami. Oraz stworzył z aktorów Narodowego oraz tych pojawiających się gdzieś na jego orbicie prawdziwy zespół. Niektórzy z nich przypomnieli (sobie i widzom) przy okazji, że są nie tylko celebrytami z telewizji śniadaniowej, ale i aktorami z krwi i kości.
Milczenie o Hiobie, scenariusz i reżyseria Piotr Cieplak, Teatr Narodowy w Warszawie