Prospero (Andrzej Seweryn) upija się whisky, Miranda z niebieskimi włosami (Anna Cieślak) i rapujący Ariel (Lidia Sadowa) chłepcą piwo z puszki, a czołgający się przez cały spektakl Kaliban (Piotr Cyrwus) ciągnie wino. W pijanym zwidzie ojciec „wyczaruje” córce historię ich ograbienia z bogactwa i pozycji przez występną rodzinę. Ta ostatnia pojawi się w formie postaci rodem z komedii slapstickowych z lat 20., w tle muzyka z ostatnich filmów Woody’ego Allena.
Jeśli to próba zwrócenia uwagi na dzisiejszy kryzys ekonomiczny i pauperyzację ludzi, to poziomem wyrafinowania dorównuje tabloidom. Trudno uwierzyć, że ten sam reżyser – Dan Jemmett – zrealizował półtora roku wcześniej z niemal tym samym zespołem na tej samej scenie „Wieczór trzech króli” (tego samego autora) – przedstawienie inteligentne, świetnie grane, przesycone nostalgią. „Burza” jest jakby negatywem tamtego spektaklu: wulgarna, głupia i fatalnie grana. Całe aktorstwo sprowadza się tu do krzyku i irytującego, powtarzanego w kółko przez cały zespół, wyciągania rąk w stronę widowni. Jakby aktorzy przeczuwali, że tylko w ten sposób zdołają schwytać i zatrzymać ulatniające się zainteresowanie widzów spektaklem.
William Shakespeare, Burza, reż. Dan Jemmett, Teatr Polski w Warszawie