W ośmioodcinkowym serialu „Konflikt: Bette i Joan” Ryan Murphy przypomina znaną historię nieznoszących się gwiazd Hollywood Joan Crawford i Bette Davis podczas pracy na planie thrillera „Co się zdarzyło Baby Jane?” w 1962 r. W tym czasie obie najlepsze lata kariery miały za sobą, film powstał zresztą z inicjatywy Crawford i miał nie tylko przypomnieć starzejące się artystki publiczności, ale też oddalić od Crawford widmo bankructwa. „Konflikt” łączy dbałość o oddanie biograficznych faktów i realiów epoki, także w warstwie wizualnej – co było mocną stroną niedawnej, obsypanej nagrodami produkcji Ryana Murphy’ego „American Crime Story: Sprawa O.J. Simpsona” – z campowością, przerysowaniem i estetycznym rozbuchaniem charakterystycznych dla innych, głośnych seriali Murphy’ego: musicalowego „Glee” czy antologii horroru „American Horror Story”. Gorący odbiór serial odtwarzający proces O.J. Simpsona zawdzięczał tyleż świetnemu scenariuszowi, perfekcyjnemu aktorstwu, co wpisaniu we współczesny kontekst kolejnego rozdziału walk rasowych w USA. „Konflikt” – opowiadający o aktorkach (świetnie granych przez Jessicę Lange i Susan Sarandon) walczących o pozycję w patriarchalnym Hollywood, rozgrywanych przez reżysera, producenta i prasę, ale też potrafiących rozgrywać: siebie nawzajem i innych – ma być z kolei lustrem przystawionym dzisiejszemu, wciąż seksistowskiemu przemysłowi filmowemu. Jednak w sumie serial ogląda się bez wielkich emocji.
Konflikt: Bette i Joan, Fox, od 6 kwietnia