Muzyka

Dach świata

Recenzja płyty: Travis Scott, „Utopia”

materiały prasowe
Nowy album Travisa Scotta – niegdyś protegowanego Kanyego Westa, a dziś czołowej postaci rapu – jest imponujący, ale też przynosi świadectwo pewnego oderwania od rzeczywistości.

Nowy album Travisa Scotta – niegdyś protegowanego Kanyego Westa, a dziś czołowej postaci rapu – jest imponujący, ale też przynosi świadectwo pewnego oderwania od rzeczywistości. Nawet ci, którzy nie interesują się muzyką, słyszeli zapewne o wstrząsach sejsmicznych wywołanych przez koncert tego rapera i producenta na terenie Circus Maximus w Rzymie, gdzie promował swój album (po tym, jak nie udało mu się zagrać... pod piramidami w Gizie). Amerykanin jest na takim etapie kariery, że może wszystko – 73-minutowy album przynosi gościnne występy gwiazd, które samodzielnie wypełniają stadiony (Beyoncé, The Weeknd, Playboi Carti), rozbudowane, eklektyczne formy, aranżacje przywodzące na myśl okres symfonicznych poszukiwań w historii rocka przeniesiony w rapowe realia.

Travis Scott, Utopia, Cactus Jack Records

Polityka 35.2023 (3428) z dnia 22.08.2023; Afisz. Premiery; s. 73
Oryginalny tytuł tekstu: "Dach świata"
Reklama