Kiedy pięć lat temu ukazał się „Plac zabaw”, drugi album Bitaminy, zespół ulokowano w kręgu (cokolwiek by to znaczyło) eksperymentalnego hip-hopu. Po czwartej w dorobku „Kawalerce”, bardziej piosenkowej, z przebojowym „Domem”, grupa ugruntowała swoją markę wytwórni dźwięków nieoczywistych, chętnie zapraszanej na najbardziej prestiżowe w Polsce festiwale (od Taurona po Open’er). „Kwiaty i korzenie” to w gruncie rzeczy konsekwencja i dalszy ciąg tej drogi, są jednak znamienne różnice. Wokale stały się melorecytacjami, bity – subtelnym akompaniamentem, zaś największą rangę zyskały słowa. Wyszedł z tego osobliwy wariant poezji oralnej, której niedościgłym wzorcem może być mistrz dub poetry Linton Kwesi Johnson. Mateusz Dopieralski i Piotr Sibiński nie dysponują niestety głębokim timbrem i donośnością głosu czarnych artystów, ich możliwości w tej dziedzinie naznaczone są mazowieckim raczej kolorytem, a szkoda, bo teksty takich utworów jak „Mama Europa” czy „Prezydent”, z lekka słowotoczne i marihuanowo-surrealne, zadziwiają mocno. Być może to dopiero początek pracy nad jakąś nową formułą poetycko-muzycznego slamu i kolejny album stanie się odkryciem epokowym. Wrażliwości i pomysłowości chłopakom z Bitaminy nie brakuje, więc czekamy!
Bitamina, Kwiaty i korzenie, Kalejdoskop/Agora