Muzyka

Saga rodu Carterów

Recenzja płyty: The Carters, „Everything Is Love”

materiały prasowe
Za tym monumentalnych rozmiarów braggadocio, nie nadąża jednak muzyczna treść wydawnictwa.

Najpierw Beyoncé nagrała album o męskiej zdradzie (między innymi) zatytułowany „Lemonade”, później jej mąż Jay-Z przepraszał na albumie „4:44”, a „Everything Is Love” to happy end historii najsławniejszego małżeństwa dzisiejszego show-biznesu. Pogodzonego i rosnącego w siłę, co się mierzy choćby w sugerowanych tu możliwościach wpływu na świat. Symbolicznie opowiada o tym już klip utworu „Apeshit”, kręcony w specjalnie wynajętym paryskim Luwrze, wśród eksponatów, na które tylko najbogatszych byłoby stać – a w piosence „Boss” Beyoncé rapuje o fortunie, która utrzyma pięć pokoleń. 

The Carters, Everything Is Love, Columbia

Polityka 26.2018 (3166) z dnia 26.06.2018; Afisz. Premiery; s. 69
Oryginalny tytuł tekstu: "Saga rodu Carterów"
Reklama