Tytułowa soma to uniwersalny środek, który w „Nowym wspaniałym świecie”, wyprorokowanym przez Aldousa Huxleya, zapewnia iluzję szczęścia. W świecie, o którym opowiada duet Taconafide – czyli rzeczywistości rapowych ludzi sukcesu – soma też się przyda, bo z tej sławy i z tych pieniędzy tylko samotność i niezrozumienie. Dwie gwiazdy sceny – Taco Hemingway i Quebonafide – na bieżąco relacjonują tu swoją współpracę opartą na wizerunkowej synergii („Taco na fejmie Quebo, Que na renomie Taco”), opowiadają o różnicach („Dobrze, że nie masz pieniędzy, bo wydałbyś wszystko na ciuchy/U mnie spokojnie, powoli do przodu, u ciebie wahania jak”) i żałośnie wzdychają nad trudami życia gwiazdy, westchnienia przetwarzając w melodyjne refreny za pomocą efektu Autotune. Są przebojowi i korzystają z zaraźliwych amerykańskich wzorców, ale też pretensjonalni („Znowu jak Platon muszę wpuszczać to światło do jaskiń”). Odgrażają się („To już movement, a nie muzyka”), że zrobią to, co – jak dobrze wiemy – już zrobili. Podbiją polski rynek muzyczny. Może to dlatego po przesłuchaniu albumu mamy wrażenie, że niczego nowego się nie dowiedzieliśmy?
Taconafide, Soma 0,5 mg, Taconafidex