Muzyka

Zew ludzi-mew

Recenzja płyty: Legend of the Seagullmen, „Legend of the Seagullmen”

materiały prasowe
Płyta może zaciekawić nawet słuchaczy nieprzekonanych do metalu.

Określenie „supergrupa” tworzy aurę wyjątkowości, wydarzenia o szczególnej wadze, nie zawsze jednak odpowiadając rzeczywistej wartości artystycznej przedsięwzięcia. Sam fakt spotkania w studiu czy na scenie muzyków znanych z występów w innych zespołach automatycznie nie gwarantuje nadzwyczajnego efektu. Dobrze więc, że osoby odpowiedzialne za debiut formacji Legend of the Seagullmen nie szafują tym określeniem. W zespole tym bowiem znaleźli się muzycy mający w swoim CV udział w takich znanych w metalowym świecie grupach jak m.in. Tool czy Mastodon. Choć wokół poczynań tych zespołów krąży często określenie „progressive metal”, to muzyka „ludzi-mew” o wiele bliższa jest klasycznym metalowym czy nawet hardrockowym czasom takich formacji jak Black Sabbath czy Blue Öyster Cult. Tematyka morsko-żeglarska daje całości szczególny, nieco tajemniczy, baśniowy klimat (np. w balladzie „Curse of the Red Tide”). A płyta może zaciekawić nawet słuchaczy nieprzekonanych do metalu.

Legend of the Seagullmen, Legend of the Seagullmen, Dine Alone

Polityka 10.2018 (3151) z dnia 06.03.2018; Afisz. Premiery; s. 71
Oryginalny tytuł tekstu: "Zew ludzi-mew"
Reklama