Muzyka

Kocha za miliony

Recenzja płyty: Björk, „Utopia”

materiały prasowe
Awangardowe piosenki na płycie utrzymują wyśrubowany poziom emocji znany z albumu „Vulnicura”.

Elektroniczne rytmy wenezuelskiego producenta Arca, 13-osobowy zespół fletowy, harfa, chór i odgłosy ptaków – z tego Björk kreuje obraz tytułowej „Utopii”. Jakkolwiek egzotycznie to brzmi, Islandka do dziwnych pomysłów przyzwyczaiła nas do tego stopnia, że o zdziwienie trudno. Tu zresztą chodzi bardziej o zachwyt, pozytywną wizję – bo gdy już wylała na poprzedniej płycie negatywne emocje (po rozstaniu z Matthew Barneyem), zaczęła nagrywać tę, w zamierzeniu jaśniejszą. Opowieść o otwarciu na miłość, która może się pojawić w każdym momencie, rozniecona przez drobną iskrę. 

Björk, Utopia, One Little Indian

Polityka 49.2017 (3139) z dnia 05.12.2017; Afisz. Premiery; s. 86
Oryginalny tytuł tekstu: "Kocha za miliony"
Reklama