Przyszła od razu w międzynarodowym entourage’u jako udane wejście na scenę 30-letniej Polki, dotychczas brylującej na modowych wybiegach. Córka aktora Wiesława Komasy i młodsza siostra reżysera Jana Komasy swój debiutancki album wyśpiewała w całości po angielsku. Zarejestrowała go w Berlinie w asyście międzynarodowego zespołu i pod okiem niemieckiego producenta Guya Sternberga. Obficie przy tym czerpała z inspiracji skandynawskich, a tu i ówdzie pobrzmiewają również amerykańskie westerny czy blues rock; utwór „Smiling Moon” musiał zaś powstać na wieść o wskrzeszaniu serialu „Twin Peaks”. Wszystko to spaja sama Mary Komasa swoim sentymentalnym głosem. Nie słychać w nim lekcji śpiewu operowego, które pobierała w młodości, tak jak przez stonowane gitarowo-fortepianowe aranże przemawia raczej natchniona songwriterka niż kształcona pianistka. Teksty wyssane ze wspomnień autorka uzupełniła nostalgicznym brzmieniem, uchwyconym sprzętem sprzed półwiecza. Tak wycyzelowany debiut wzbudzi zapewne pytania o intencje byłej modelki i autentyczność jej wyznań. Ale i to będzie à la Del Rey.
Mary Komasa, Mary Komasa, Warner Music Poland