Muzyka

Nigdy nie jest za późno

Recenzja płyty: Leo „Bud” Welch, „I Don’t Prefer No Blues”

materiały prasowe
Garażowy „brudny” blues w najlepszym wydaniu, przywodzący na myśl klimat muzyki takich mistrzów, jak Junior Kimbrough czy R.L. Burnside.

Trudno w to uwierzyć, ale Leo „Bud” Welch czekał na swój debiut płytowy aż 82 lata. Urodzony w 1932 r. w Missisipi gitarzysta i wokalista przez lata łączył działalność muzyczną z wykonywaniem innych, zgoła nieartystycznych zajęć, głównie przy wyrębie lasów. Myślał o prawdziwej, zawodowej karierze muzycznej i postanowił kiedyś spróbować swoich sił, biorąc udział w przesłuchaniach kandydatów do zespołu B.B. Kinga, ale nie wystarczyło mu pieniędzy na bilet do Memphis. Występował więc nadal na lokalnych imprezach, rodzinnych uroczystościach, w klubach i kościołach, prezentując publiczności swoją wersję bluesa zaprawioną elementami muzyki gospel.

Leo „Bud” Welch, I Don’t Prefer No Blues, Big Legal Mess

Polityka 13.2015 (3002) z dnia 24.03.2015; Afisz. Premiery; s. 77
Oryginalny tytuł tekstu: "Nigdy nie jest za późno"
Reklama