Recenzja książki: Eleanor Catton, „Wszystko, co lśni”
Nowozelandka dzieło życia ma jeszcze raczej przed sobą, ale „Wszystko, co lśni” to wiele obiecujący początek.
Nowozelandka dzieło życia ma jeszcze raczej przed sobą, ale „Wszystko, co lśni” to wiele obiecujący początek.
Biorąc za przykład zapał, z jakim Sławek Wierzcholski angażuje się w różnego typu muzyczne crossovery, warto i na tę książkę spojrzeć jako na muzyczną krzyżówkę.
Autor zmiksował schematy powieści szpiegowskiej i thrillera sądowego, dodając do nich smakowite opisy Francji schyłku XIX w.
Rzadko spotykaną intelektualna przyjemność. Sontag zmusza do myślenia i inspiruje. Więcej od eseisty wymagać nie sposób.
Ten zbiór rozbudza apetyt na coś większego – może na powieść o matkach i córkach?
Czytając dziewięć starych i nowych opowiadań, widzimy, iż pisarz nie zmienia swego stylu, może jedynie go udoskonala.
Prokurator Teodor Szacki, którego znamy z wcześniejszych książek Zygmunta Miłoszewskiego, przenosi się do Olsztyna.
Krzysztof Kowalewski, dziś 77-letni aktor i estradowiec, opowiada o wydarzeniach ze swojego życia.
Rozmowa Tadeusza Sobolewskiego z Mają Komorowską jest niejako rewersem poprzedniej.
To książka bezlitosna. Zwłaszcza dla czytelnika mającego ugruntowane przekonania co do natury świata, religii i moralności.
Niewielka, ale bardzo bogata powieść.
Publikacja jest tylko zaglądaniem do laboratorium poetki, do którego ona sama najprawdopodobniej nie chciałaby nas wpuścić.
Historie kobiet są z założenia „bardziej ohydne” – uważa Iwasiów – bo zadają kłam stereotypowi matki Polki, istoty zaradnej, doskonałej i nieco oderwanej od rzeczywistości.
Lemaitre zbudował precyzyjną intrygę, jest też mistrzem budowania napięcia – jednego z bohaterów uśmiercił na początku, by potem przywrócić go do życia. A potem napięcie stale rośnie.
Grupa punków – z Czocholem, fanem Ciechowskiego, na czele – dotoczyła się właśnie na pole festiwalowe. Nastroje, podlewane tanim alkoholem, wyraźnie dopisywały. Do czasu.
„Wschód” jest ciekawym autokomentarzem do innych książek, innych podróży, ale jest też lustrem, które Stasiuk przystawia czytelnikom po to, by zajrzeli we własną przeszłość.
Adamczewski działa jak belfer: chcesz się oddać rozkoszom podniebienia, to najpierw odrób lekcję. Chcesz wypić espresso? Najpierw naucz się odróżniać dobre od złego.
Lektura Pielewina jak zawsze dostarcza mnóstwo przyjemności.
Wokół sypialnianego motywu autorka buduje pozostałe wątki, które z czasem stają się coraz bardziej pogmatwane i absurdalne.