Recenzja książki: Tove Ditlevsen, „Moja żona nie tańczy”
Po znakomitej „Trylogii kopenhaskiej” i „Ulicach dzieciństwa” dostajemy zbiór opowiadań Tove Ditlevsen, duńskiej pisarki, którą świat dopiero odkrywa, chociaż ona sama nie żyje od 1976 r.
Po znakomitej „Trylogii kopenhaskiej” i „Ulicach dzieciństwa” dostajemy zbiór opowiadań Tove Ditlevsen, duńskiej pisarki, którą świat dopiero odkrywa, chociaż ona sama nie żyje od 1976 r.
Eksperymenty autorki z formą nie są dziełem przypadku, sama jest swoim pierwszym krytykiem. „Manifest” ma być „inspirujący” i jest.
Powieść Wasyla Barki o Hołodomorze jest wstrząsająca, ale warto przez nią przejść i docenić, jak literatura może udźwignąć obrazy głodu.
Jak zwykle u Kinga pod atrakcyjną fabułą kryje się drugie dno.
Autorka pisze z dużym wdziękiem, wyrozumiałością dla swoich bohaterów i szczęśliwie unika kaznodziejskich tonów.
Knausgård chciał być jak Stephen King, ale nie udało mu się domknąć tej całości w sposób przekonujący.
„Testament” nie zmieni sposobu, w jaki postrzegamy Kościuszkę, ale znów czyni go ciekawym i budzi apetyt na więcej.
Sens tej powieści tkwi w jej różnorodności, polifoniczności.
Na wskroś współczesny, kapitalny esej na przykładzie SPATiF-u przybliżający mechanizm tworzenia koterii, autokreacji, powtarzający się ostatnio na platformach społecznościowych.
Opowiadania Caldwell pokazują też codzienność, żyjemy w tych wszystkich nieuchwytnych sieciach, zależnościach, przeczuciach i nieopisanych „intymnościach”, autorka daje im głos.
Zanim Eduardo Antonio Parra został pisarzem, był m.in. promotorem sprzedaży kart kredytowych, handlarzem złomem, dziennikarzem i nauczycielem literatury.
Świetne studium nieprzystosowania, spóźnionego odnajdywania siebie i otrząsania się z miłości na tyle zaborczej, że wręcz toksycznej.
Chutnik robi w literaturze miejsce dla bohaterów (bohaterek) niedoreprezentowanych, dobrze oddając ich dylematy – bo to nie tylko życie tyłem do kierunku jazdy, ale i w ciągłym szpagacie.
Przerażeni ogromem cierpień, zniszczeń i śmierci wołamy: „Nigdy więcej!”. A jednak ludobójstwa znów się zdarzają. Słyszymy przestrogę „Nie bądź obojętny!”, a jednak widzimy, że obojętni są wśród nas.
Nowa fala amerykańskich powieści rozbraja klasyczny gatunek, przy okazji go nieco ośmieszając, tworzy go dla siebie od zera.
Wszystkie opowiadania łączy motyw śmierci, duchów, tajemnic, przy czym nie tracą one swojego realizmu podszytego ironią.
Niezwykły hołd złożony literaturze.
„Powidoki codzienności” Rocha Sulimy są rozwinięciem i dopełnieniem jego „Antropologii codzienności” z 2000 r., książki dziś niemalże kultowej, która jednak wzbudziła w swoim czasie niemało kontrowersji.
Nowela LaValle’a jest mocno osadzona w lovecraftowskiej mitologii.
Technika opisu sprawia, że twarze wydają się nieustannie w ruchu, odbija się w nich światło i nasiąkają wilgocią, tracą kontury jak postaci z obrazów Francisa Bacona.