Decyzje w sprawie głodu, 1932: rekwizycje, czarne listy i granice
Tak jak Żydzi, których Mojżesz wyprowadził z niewoli egipskiej, ci na wpół dzicy, tępi, ociężali mieszkańcy rosyjskich wsi […] wymrą, a na ich miejscu pojawi się nowe plemię – czytających, rozsądnych, szczerych ludzi. — Maksym Gorki, O rosyjskim chłopstwie, 1922
Wczesnym rankiem 9 listopada 1932 roku – dwa dni po uroczystych obchodach piętnastej rocznicy rewolucji – Nadieżda Siergiejewna Alliłujewa, żona Stalina, odebrała sobie życie strzałem z małego pistoletu. Zmarła na miejscu. Kilka godzin później wezwany lekarz za przyczynę zgonu uznał „otwartą ranę serca”. Już wkrótce jednak, po ostrej wymianie zdań z Mołotowem i Kaganowiczem, zmienił zdanie i do aktu zgonu wpisał „ostre zapalenie wyrostka”. Polityczne przyczyny tej zmiany nie budziły wątpliwości u nikogo z najbliższego kręgu Stalina: na jesieni 1932 roku powszechnie zdawano sobie sprawę, że śmierć Nadii – niezależnie od jej prawdziwych powodów – zostanie zinterpretowana jako rodzaj protestu politycznego, a nawet jako bolesna deklaracja przeciwko rozszerzającej się klęsce głodu.
Słusznie czy nie, tak właśnie zapamiętano samobójstwo Nadii. Wiele lat później córka Alliłujewej i Stalina Swietłana miała napisać o „strasznym, pustoszącym rozczarowaniu” matki do ojca i prowadzonej przez niego polityki. Gadatliwy Osetyjczyk, znajomy Nadii ze studenckiej imprezy w 1929 roku, wspominał, że darzyła sympatią najważniejszego przeciwnika Stalina – Bucharina, który sprzeciwiał się kolektywizacji, przez co najpierw stracił miejsce w politbiurze, a później także i życie. Klęska głodu była częstym tematem rozmów jej kolegów studentów z Wszechzwiązkowej Akademii Przemysłu; kilka osób słyszało, jak Nadia potępia kolektywizację. W ostatnich miesiącach życia cierpiała na migreny, bole żołądka, nagłe zmiany nastroju i napady histerii. Objawy te w późniejszych latach przypisano ostrej depresji, wówczas jednak szeptano, że świadczą o nieczystym sumieniu, rozczarowaniu i rozpaczy.
Niewątpliwie inne osoby z najbliższego otoczenia Stalina też nie pozostawały obojętne wobec głodu. Zerkając przez koronkowe firanki dobrze wyposażonych wagonów kolejowych, wielu prominentnych bolszewików widziało tego lata rzeczy, które ich przerażały. Kilku miało dość odwagi, by powiedzieć o tym przywódcy. W sierpniu 1932 roku Stalin przebywał jeszcze w Soczi, gdy otrzymał list od Klimienta Woroszyłowa, przyszłego ludowego komisarza obrony:
W regionie stawropolskim wszędzie widziałem leżące odłogiem pola. Spodziewaliśmy się dobrych zbiorów, ale ich nie dostaniemy. […] Na Ukrainie, z tego, co widziałem z okien pociągu, jest jeszcze gorzej niż na Przedkaukaziu. […] Przepraszam, że piszę Ci o takich rzeczach podczas wakacji, ale nie mogę milczeć. Inny wysoki rangą wojskowy, bohater wojny domowej Siemion Budionny, także napisał do Stalina z pociągu: „Z okna pociągu widziałem umęczonych ludzi w starych, podartych ubraniach, nasze konie to tylko skora i kości”. Kira Alliłujewa, bratanica Nadieżdy, podczas podroży do Charkowa, gdzie odwiedzała wuja – Stanisława Redensa, wówczas szefa ukraińskiej OGPU – widziała na dworcach żebraków, wycieńczonych ludzi z wydętymi brzuchami. Opowiedziała to matce, która przekazała jej relację Stalinowi. „To jeszcze dziecko i zmyśla” – zlekceważył doniesienie.
Inni, nie tak bliscy sowieckiemu przywódcy, widzieli i słyszeli to samo. Bucharin zdążył co prawda zmienić poglądy: w grudniu 1930 roku oznajmił, że zrozumiał już potrzebę zlikwidowania kułactwa i „zdecydowanego zerwania ze starą strukturą”. Wielu jednak pozostało przy swoim zdaniu. Należał do nich Martemian Riutin, działacz partyjny w Moskwie. Riutina usunięto z partii w 1930 roku za „głoszenie poglądów prawicowo-oportunistycznych”, ale – odmiennie niż Bucharin – odmówił wyparcia się swoich przekonań. Riutina aresztowano, następnie zwolniono; utrzymywał kontakty z innymi niedoszłymi dysydentami, a na wiosnę 1932 roku skłonił kilkunastu z nich do wspólnego napisania deklaracji opozycji. W sierpniu grupa spotkała się na przedmieściach Moskwy, by dopracować manifest polityczny wzywający do zmian oraz krótszą Odezwę do wszystkich członków WKP(b). Oba dokumenty kopiowano i rozprowadzano osobiście i listownie w Moskwie, Charkowie i innych miastach.
Manifest, znany jako „platforma Riutina”, stanowił bezkompromisowy atak na Stalina. Autorzy nazywali dyktatora „pozbawionym skrupułów politycznym intrygantem”, wyśmiewali go za pretensje do schedy po Leninie, oskarżali o terroryzowanie i robotników, i chłopstwa. Riutina przede wszystkim rozgniewał atak Stalina na sowiecką wieś. Polityka „nieograniczonej kolektywizacji”, oświadczył Riutin, nie była bynajmniej dobrowolna, jak twierdziła propaganda, ani nie okazała się sukcesem. Wręcz przeciwnie:
Opiera się na bezpośrednich i pośrednich formach brutalnej siły, która ma zmusić chłopów do przystąpienia do kołchozów. Opiera się nie na poprawie ich warunków życia, ale na bezpośrednim i niebezpośrednim wywłaszczeniu i powszechnym ubóstwie […], oskarżenia rzucane obecnie przez Stalina na kułaków to tylko sposób na terroryzowanie mas i ukrycie jego własnego bankructwa. To nie były błędy, pisał Riutin, tylko zbrodnie. Wzywał innych dysydentów do zorganizowania rewolty:
W walce o obalenie dyktatury Stalina musimy oprzeć się głownie nie na starych przywódcach, ale na nowych siłach. Te siły istnieją, te siły szybko urosną. Nieuchronnie pojawią się nowi przywódcy, nowi organizatorzy mas, nowe władze […]. Walka rodzi przywódców i bohaterów. Musimy zacząć działać. Był to język zdecydowanie bolszewicki i być może właśnie dlatego Stalin po przeczytaniu odezwy potraktował ją tak poważnie. Widział już, jak roznieca się rewolucyjny ogień, i zdawał sobie sprawę, że da się go rozniecić ponownie.
Gdy we wrześniu donosiciel dał znać OGPU, Stalin nie okazał żadnej litości. W ciągu kilku dni wyrzucono z partii i aresztowano dwadzieścia jeden osób, w tym samego Riutina. Wszystkich potępiono jako kontrrewolucjonistów i stracono; to samo nieco poźniej spotkało żonę Riutina i jego dwóch dorosłych synow, a także syna Hryhorija Petrowskiego, przewodniczącego Wszechukraińskiego Komitetu Wykonawczego. W następnych latach sam fakt, że się przeczytało „platformę Riutina” czy w ogóle o niej słyszało, oznaczał wyrok śmierci.
Stalin musiał jednak zakładać, że poglądy Riutina podziela wiele osób, szczególnie na niższych szczeblach partii i wśród tych, którzy na co dzień mieli do czynienia z głodną ludnością wiejską, bo sprawa Riutina uczuliła go na inne przejawy niezadowolenia. W lecie 1932 roku czytał raporty napływające z całego Związku Radzieckiego, w tym niepokojące z Ukrainy; ich liczba wzrosła w pierwszych dniach września. OGPU twierdziło, że na Przedkaukaziu odkryto grupę kontrrewolucyjną sprzeciwiającą się sowieckiej polityce, ponieważ „tempo powszechnej kolektywizacji jest zbyt wielkie”. W całym ZSRR tajniacy ostrzegali przełożonych przed „nową taktyką stosowaną przez kułaków”, obecnie polegającą na „fałszywych” skargach na głód. Funkcjonariuszom kazano zająć się tą sprawą: „tam, gdzie wychodzi na jaw pozorowanie głodu, odpowiedzialnych należy uważać za elementy kontrrewolucyjne”.
Śmierć Nadii, sprawa Riutina, niepokojące listy od bliskich współpracowników, ponure doniesienia z terenu – tej jesieni wszystko podsycało paranoję Stalina. Niezadowolenie buzowało, a perspektywa kontrrewolucji nagle wydała się realna. Historycy od dawna już uważają, że wydarzenia z lata i jesieni 1932 roku okazały się katalizatorem masowych aresztowań i egzekucji z lat 1937–1938, później znanych jako okres wielkiej czystki (lub: wielkiego terroru). Stanowiły jednak także bezpośrednie tło niezwykłego ciągu decyzji mających wpływ na Ukrainę.
Tej jesieni wciąż jeszcze dałoby się zawrócić z tej drogi. Kreml zdążyłby zapewnić pomoc żywnościową Ukrainie i innym rolniczym regionom ZSRR, tak samo jak to uczyniono w 1921 roku; zresztą pomoc taką zaczęto wysyłać zrywami już w pierwszej połowie roku 1932. Państwo mogło rozdystrybuować wszystkie dostępne zapasy lub importować żywność z zagranicy. Mogło nawet – znów jak w 1921 roku – poprosić o zagraniczną pomoc.
Zamiast tego, mówiąc o Ukrainie i Kraju Połnocnokaukaskim, rosyjskiej prowincji zamieszkanej w znacznej części przez Ukraińców, Stalin zaczął stosować ostrą retorykę. „Weź na siebie szybkie przekształcenie Ukrainy w prawdziwą twierdzę ZSRR, prawdziwie wzorową republikę – pisał w sierpniu do Kaganowicza. – Zrugaj kierownictwo Kaukazu Północnego za złe działanie w sprawie rekwizycji zboża”. Inni, w terenie, podchwycili słowa Stalina. Na początku października Stanisław Kosior, sekretarz generalny Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Ukrainy, oskarżył o „prawicowe podejście” te kierownictwa okręgów, które nie zdołały wywiązać się ze zbiorów zbóż. Kilka dni później, po tygodniu, w którym ukraińskie okręgi dostarczyły zaledwie 18 procent narzuconej im kwoty zbożowej, ukraińskie politbiuro wystosowało pełen paniki list do miejscowych przywódców, ostrzegając, że „niewiele czasu zostało”, i wzywając do „zakończenia lenistwa w agendach partyjnych i państwowych” . Wkrótce potem w Charkowie pojawił się Mołotow, a Kaganowicz pojechał na Przedkaukazie, by „walczyć z wrogiem klasowym, który sabotuje dostawy zboża i siew”.
W listopadzie 1932 roku nikt nie miał złudzeń, że jesienne zbiory wypełnią założenia planu, w całym ZSRR były bowiem o 40 procent niższe, niż zakładali planiści, a na Ukrainie o 60 procent. Zastanawia fakt, że całościowy spadek produkcji nie był tak katastrofalny jak w 1921 roku, a w kilku następnych latach utrzymywał się mniej więcej na tym samym poziomie. W całym Związku Radzieckim zbiory zbóż w latach 1931–1932 wyniosły 69,5 miliona ton (spadek z 83,5 miliona ton w latach 1930–1931); w latach 1932–1933 sięgnęły 69,9 miliona ton. W latach 1933–1934 w ZSRR zebrano 68,4 miliona ton, w 1934–1935 zaś 67,6 miliona ton. Jednak fantastyczne żądania stawiane chłopom przez państwo – oczekiwanie, że zrealizują nieosiągalne cele – stworzyły wrażenie całkowitej klęski. Z kolei uparte domaganie się, by chłopi dostarczyli zboże, które zdaniem Stalina powinno istnieć, doprowadziło do katastrofy humanitarnej.
Decyzje polityczne podejmowane tej jesieni przez Stalina nieuchronnie prowadziły do głodu we wszystkich uprawiających zboże regionach ZSRR. Na Ukrainie jednak w listopadzie i grudniu dokręcił on śrubę jeszcze mocniej, rozmyślnie pogłębiając kryzys. Krok po kroku, posługując się biurokratycznym językiem i tępą terminologią prawniczą, sowieckie przywództwo, wspomagane przez zastraszone ukraińskie władze, doprowadziło do klęski wewnątrz klęski, do katastrofy skierowanej konkretnie przeciwko Ukrainie i Ukraińcom. Wydane tej jesieni dyrektywy dotyczące rekwizycji, czarnych list z nazwami gospodarstw i wsi, kontroli granic i kresu ukrainizacji – a także blokada informacyjna i dodatkowe rewizje mające na celu zabranie z milionów chłopskich domów wszystkiego, co nadawało się do jedzenia – doprowadziły do klęski głodu, obecnie nazywanej Hołodomorem. Z kolei Hołodomor doprowadził do przewidywalnych skutków: z sowieckiej polityki i życia publicznego całkowicie znikł ukraiński ruch narodowy. Odrobiono „okrutną lekcję z 1919 roku” i Stalin nie zamierzał dopuścić do jej powtórzenia.
***
Anne Applebaum, Czerwony głód, przeł. Barbara Gadomska i Wanda Gadomska, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2018, s. 488