Nieco nowa historia
Recenzja książki: Julian Bell, "Lustro świata. Nowa historia sztuki"
Z tą podkreśloną w podtytule nową historią sztuki to oczywiście przesada. Julian Bell, brytyjski historyk sztuki i malarz, nie wymyśla niczego, co by kazało zupełnie przewartościować nasze spojrzenie na przeszłość malarstwa czy rzeźby. Rzecz raczej w – a to już naprawdę sporo – oryginalnym, autorskim rozłożeniu akcentów, w nieoczekiwanych skojarzeniach, niekonwencjonalnych zestawieniach prac, kierunków czy twórców. Rzeczywiście więc czytelnik może mieć poczucie pewnej świeżości spojrzenia i daje się wciągać w zaskakujące rozważania autora.
Tym bardziej że Bell posługuje się językiem przyjaznym odbiorcy, daleko mu do napuszonych wykładów akademickich, a rozrzucone tu i ówdzie bon moty, niekiedy na granicy poezji, wręcz zasługują na zapisanie w kajeciku i cytowanie w towarzystwie (np. „sławę zapewniła Tycjanowi swoista wyważona wściekłość” lub „arcydzieło seksualno-mechanicznego absurdu” – to o jednej z prac Duchampa). To jednak, co mnie w tej publikacji urzekło najbardziej, to dobór ilustracji. Bell i tu prowadzi nas przez sztukę po swojemu, często odwołując się do dzieł mniej znanych, niemal nieznanych lub – niesłusznie – lekceważonych. A to pozwala nie tylko czytać, ale i oglądać tę książkę z niemal niesłabnącym zainteresowaniem.
Julian Bell, Lustro świata. Nowa historia sztuki, przeł. Ewa Gorządek, wyd. Arkady, Warszawa 2009, s. 495, il. 352