Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób” – te słowa z „Anny Kareniny” Tołstoja najwybitniejszy współczesny prozaik meksykański Carlos Fuentes (ur. 1928 r.) uczynił mottem ostatniej książki. Nieprzypadkowo zresztą, bo, jak wiadomo, dobra literatura właściwie nigdy nie zajmuje się opisywaniem ludzi szczęśliwych.
Fuentes, oprócz stale obecnych w jego twórczości rozważań o tożsamości narodowej, cykliczności historii i rewolucji, podejmuje tym razem temat toksycznych relacji międzyludzkich, zachodzących na różnych płaszczyznach (m.in. ojciec–syn, ojciec–córki, kochankowie, nieszczęśliwe małżeństwa, miłosne trójkąty). Przedstawia on przy tym różne rodzaje miłości – od nadgorliwej, przez niechcianą, aż po sadomasochistyczną – miłości, która nie może zostać w pełni zaspokojona, przez co stanowi źródło wszelkich niedoli.
Fuentes bawi się jednocześnie literaturą iberoamerykańską, raz po raz nawiązując do Garcii Márqueza, Cortazara i Vargasa Llosy. „Wszystkie szczęśliwe rodziny” są jednak nie tylko wspaniałym popisem erudycji i literackiego kunsztu. Dzieło meksykańskiego pisarza stanowi hymn na cześć miłości niemożliwej.
Carlos Fuentes, Wszystkie szczęśliwe rodziny, przeł. Barbara Jaroszuk, Świat Książki, Warszawa 2007, s. 416