Z dziecięcą perspektywą wobec Zagłady trzeba być ostrożnym, żeby nie strywializować skomplikowanego tematu. W "Blisko Jedenew" Kevina Venemanna stykamy się po raz kolejny z obrazem wojny widzianej z perspektywy dziecka. Dość wymienić "Malowanego ptaka" Kosińskiego, "Blaszany bębenek" Grassa czy powieści Singera. Plan historyczny jest tu mniej istotny niż osobista narracja. Stoi za tym też brzemienny w skutki koncept estetyczny: okropności tego świata nie dały się racjonalnie pojąć, przywróciły nas do umysłowego stanu dzieciństwa. Oczywiście trudno tutaj nie myśleć o całej mitologii dzieciństwa i wielkiej mistyfikacji „patrzenia oczami dziecka" przez doświadczonego przez los dorosłego.
Jednak w przypadku "Blisko Jedenew" to już nawet nie narracja „drugiego pokolenia", ale najnowszy rozdział narracji o Zagładzie: opowiada nam o niej młody pisarz niemiecki (ur. 1976), który nie miał z opisywanymi wydarzeniami nic wspólnego. Jego wybór może być motywowany dwojako: Zagłada jest tematem przejmującym, co bywa obszarem nadużyć. Jednak Venemann chciał się zmierzyć z tym traumatyzującym wydarzeniem chyba właśnie jako młody obywatel kraju, który wciąż zmaga się z przeszłością. Motywem była także chęć wczucia się i sprawdzenia, czy można do tak obciążonego tematu dorzucić coś własnego.
Wizja Venemanna więcej ma wspólnego z Singerem niż Kosińskim: nie ma tutaj dosłownego okrucieństwa, jest wizyjny obraz przefiltrowany przez wyobraźnię dziecka, pełną niepokojącego wyczekiwania. Bo wiemy, że zaraz wydarzy się tu tragedia. Póki co jednak słuchamy opowieści zawieszonej w bezczasie, bo dziecko inaczej postrzega upływ czasu. Dodatkowo historia opowiadana jest z perspektywy domku na drzewie, czyli miejsca o z definicji przesuniętej w stronę bajki optyce. Narratorką jest mała dziewczynka, której dzieciństwo przypada na II wojnę światową. Nagle wali się cały świat: wioska ulega zniszczeniu, a wraz z nią - życie dwóch rodzin. Nieszczęście przychodzi już nawet nie z konkretnego źródła, ale od abstrakcyjnego „żołnierskiego munduru".
Zaraz, przecież to byli Niemcy. A kim właściwie są mieszkańcy wioski? Gdzie nazwy narodowości? Gdzie wzmianka o Polakach? Ano właśnie. I tutaj może się okazać, że Zagłada małej wioseczki więcej ma z nami wspólnego, niż chcielibyśmy przyjąć do wiadomości. Tak, prawdopodobnie chodzi o Jedwabne.
Mam wobec tej książki mieszane uczucia. Wizja Niemca jest subtelna, ale często niewiarygodna. Podobnie estetyka „małego wschodnioeuropejskiego sztetla". Jeśli to rzeczywiście Jedwabne, pojawia się pytanie: dlaczego o związanej z tym miejscem traumie, tej naszej, polskiej, spychanej dotąd pod dywan, z ktorą pomimo ogólnonarodowej dyskusji nadal sobie nie poradziliśmy, opowiada nam młody Niemiec. I to jest wystarcząjacym powodem, by sięgnąć po tę książkę.
Kevin Vennemann, Blisko Jedenew, tłum. Wojciech Zahaczewski, Czarne 2007
- Przeczytaj fragment książki
- Kup książkę w merlin.pl