Liryka Urszuli Kozioł zawsze stawiała czytelnikowi najwyższe wymagania. Nie inaczej jest z tomikiem „Przelotem”, gdzie niejednokrotnie prosty na pozór styl skrywa bogactwo kontekstów kulturowych i filozoficznych. Wiersze poetki domagają się atencji, uwagi i namysłu, a radość lektury wiąże się z umiejętnością rozszyfrowywania aluzji, nawiązań, odniesień. Wydawca ma rację, to: „liryka refleksyjna najwyższej próby”.
Ton dominującej części utworów wydaje się aksamitnie lamentacyjny. Aksamitnie – bo jednak rozpacz i dramat istnienia sugerowane są jedynie przez subtelność i oszczędność formy. Lament zaś dotyczy nieuchronności przemijania, które – zwłaszcza w jesieni życia – obnaża swą nieuchronność i ostateczność. Ale nie bunt, lecz właśnie pogodzenie z naturą rzeczy wybija się na plan pierwszy. Jak choćby w tym przejmującym utworze: „zamilka ptak/świat gaśnie/i ja z nim zanikam/i dziś nie stoję o to/że mój ukochany/już mi nie składa pieśni”. Echa Safony, intelektualne rozważania wielkiego formatu.
Wstrząsająca, doskonała książka. Godna porównania z dokonaniami innych gigantów poezji „późnego wieku”: Iwaszkiewicza, Miłosza, Różewicza.
Urszula Kozioł, Przelotem, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2007, s. 108