W nowej książce Michała Pawła Markowskiego - „Nieobliczalne. Eseje" - widać, jak zżywają się egzystencja z literaturą i interpretacją. Znawca Nietzschego, Derridy i innych teoretyków literatury stał się posłańcem w najważniejszych sprawach. Pisał „Nieobliczalne" jako marginalia, ale także w odniesieniu do tej książki sprawdzają się słowa Waltera Hilsbechera, który wiązał formę eseju z odwagą i ryzykiem oraz pokusą ogarnięcia: „Absolut to nieustanna pokusa eseisty".
Markowski pisze o tym, co człowiek wybiera, i to tym, co wybiera jego. O tym, że nigdy nie jest tak, jak sobie wyobrażamy. O nadwyżce świata nad znakami. O doświadczeniu, które „wyprowadza nas ku nieobliczalnym obszarom egzystencji". Śmierć w Wenecji interpretuje jako nowelę o „powolnej utracie gruntu pod wpływem samego życia". Ale literatura nie musi stawiać nas przed wyborem - ona lub egzystencja.
Literaturę uważa Markowski za figurę egzystencji, która stara się poczuć dotyk życia. Na tym styku spotykają się też dwa modele interpretacji (apokaliptyczna - objawiająca sens, i kaliptyczna - odwlekająca rozumienie). Materiał do rozważań podsyłają Michałowi Pawłowi Markowskiemu m.in. Szekspir, Heidegger, Proust, Mann, Jabès, Coetzee, Nowakowski, Mrożek, Stasiuk... Czyni tematem esejów kategorie niewidzialności, zasłaniania, wymazywania, obecności, zaufania, tęsknoty (saudada), rozumienia. Szkic o tym ostatnim („Żywe dotknięcie obcości") należy do najsubtelniejszych i najważniejszych. Rozumienie - którego warunkiem jest różnica i inność - jawi się Markowskiemu jako gest afirmacji innego świata, inna nazwa miłości. Dlatego zaznacza, że prośba o rozumienie jest prośbą o wspólny świat. „Rozumienie jest jak miłość - nieobliczalne". A to, co nieobliczalne, zdarza się rzadko. Owo „żywe dotknięcie obcości" to właśnie wspólna nazwa rozumienia i miłości, które nie dają się przewidzieć, wytłumaczyć, zdarzają się nieoczekiwanie i równie nagle się komplikują.
Michał Paweł Markowski, Nieobliczalne. Eseje, Austeria, Kraków 2007.