Czego tutaj nie ma! Jest wątek depresji, wypieranej i nieuznawanej. Wątek migracji z Ghany do Ameryki i różnych odcieni rasizmu. Wreszcie kryzys opioidowy. Snująca tę opowieść Gifty teoretycznie pozostaje w najlepszym położeniu: na tyle młoda, żeby opanować język, i na tyle utalentowana, żeby robić doktorat z biologii molekularnej. Mysie mózgi, eksperymenty i randki na jedną noc nie przynoszą jednak ukojenia ani rozwiązania problemów, rodzinny bagaż wlecze się za nią. Gifty musi zająć się matką: „było nas czworo, potem troje, teraz my dwie”. Mężczyźni znikają, Nana, młodszy brat bohaterki, zmarł z przedawkowania. Matka nie chce współpracować, przesypia dni i noce. Yaa Gyasi (rocznik 1989) penetruje duże tematy, ale zachowuje proporcje i fantastyczne tempo. Efekt to intymna opowieść z pierwszoplanową rolą Gifty, która miota się między przeszłością i przyszłością, zielonoświątkowcami (tę religię zaszczepia rodzinie matka) a nauką pozbawioną, jak się jej wydaje, pierwiastków metafizyki. Między troską o matkę a żalem o to, że zawsze była kochana mniej.
Yaa Gyasi, Poza królestwo, przeł. Hanna Pustuła-Lewicka, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2023, s. 344