Lektura „Sielanek” może przypominać podróż w czasie. Opowiadania z tego zbioru ukazywały się na łamach „New Yorkera” w drugiej połowie lat 90., gdy wielu wierzyło, że oto nastał koniec historii. Inna sprawa, że stworzone przez Saundersa postaci to ludzie, którzy mieliby przechlapane niezależnie od politycznych realiów. Wepchnięci w korporacyjne tryby, uwięzieni w beznadziejnych relacjach, marzący o odmianie parszywego losu. „W Morszczynie nie ma morza ani morsów, tylko najwyżej szczyny, a tak naprawdę to setka domów komunalnych z widokiem na tyły składu firmy kurierskiej” – oto ich Ameryka. Tu spędza się wieczory w podrzędnych barach lub ogląda w telewizji reality show „Jak moje dziecko zginęło nagłą śmiercią”.
George Saunders, Sielanki, przeł. Michał Kłobukowski, Znak, Kraków 2021, s. 238