Trzecia powieść laureata Nagrody Gdynia za „Skorunia” i Nagrody Angelus za „Robinsona w Bolechowie” jest odważna, bo mierzy się z mistycyzmem żydowskim, mitem golema i ze światem sztetla początku XX w. A tu czeka mnóstwo pułapek. Jednak Płaza, o czym wiemy nie tylko z powieści, ale i z przekładów jego autorstwa, potrafi znakomicie stosować literackie stylizacje. Wchodzimy w świat chasydzki, trochę jakby wyjęty ze Stryjkowskiego, który jest plastycznie stworzony w języku z całym bogactwem codzienności, ale i modlitw czy kabały. To odważny gest, bo takie odtworzenie mogłoby się zamienić albo w nostalgiczny kicz, albo opis obyczajów egzotycznego świata. Ale Płaza unika tych pułapek, mierzy się z tą rzeczywistością po to, by ożywić mit. Do miasteczka gdzieś w Ukrainie przybywa niemy włóczęga.
Maciej Płaza, Golem, WAB, Warszawa 2021, s. 318