Izabela Filipiak, autorka „Absolutnej amnezji” i innych powieści, powróciła pod innym nazwiskiem i z książką niezwykłą: opasłym dziennikiem i esejem o chorobie. Morska idzie śladem Susan Sontag i jej „Choroby jako metafory”, a jednocześnie opowiada o swoim przypadku trudnej do zdiagnozowania choroby (borelioza) objawiającej się najpierw drętwieniem palców. Zaczyna się od pielgrzymki po lekarzach, którzy przypisują pacjentce autosugestię i dają środki psychotropowe. Już Sontag opisywała, jak chorego na raka nazywano czasem twórcą swojej choroby i takie przenoszenie na pacjenta odpowiedzialności trwa nadal. Książka Morskiej powstawała wiele lat, ale dostajemy ją dziś, w momencie zapaści służby zdrowia, kiedy na naszych oczach „kulejący system medyczny staje się kluczem do podreperowania budżetu”, znikają szpitale i oddziały onkologiczne, a sytuacja na oddziałach ratunkowych przypomina horror.
Izabela Morska, Znikanie, Znak Literanova, Kraków 2019, s. 505